#36. Widmo grzechu - Anna Szafrańska

Nel to kochająca córka i siostra, czuła przyjaciółka, świetna uczennica, gwiazda szkolnego kółka teatralnego i przewodnicząca szkolnego samorządu, o której jej najlepsza przyjaciółka mówi: szlachetna i dobroduszna.
Wraz z początkiem nowego roku szkolnego w jej poukładane życie wkrada się chaos. Poznaje chłopaka, który wydaje się być jej przeciwieństwem. Są jak dzień i noc, a mimo to... zakochują się w sobie.
To dopiero początek, ponieważ rodzina zabrania dziewczynie kontaktów z ukochanym. Pojawiają się tajemnice, których nikt nie chce jej wyjaśnić. Nel nie wie, komu może zaufać, kto jaką rolę odgrywa w tym dramacie. Odkrywa, że pozornie czarny charakter ma też jasne strony osobowości.
Jaką podejmie decyzję? 


Gdyby recenzja mogła składać się z trzech słów, bez zastanowienia napisałabym: ZŁOŚLIWA, BŁYSKOTLIWA, DOWCIPNA, bo to pierwsze co mi się nasuwa, kiedy myślę o Widmie grzechu. Co więcej, Ania Szafrańska po mistrzowsku obaliła jedną krzywdzącą prawdę, która mam wrażenie w jakimś stopniu panuje w książkowej blogosferze, że każdy debiut musi mieć zgrzyty. Ja ich tu nie znalazłam, ale przyznam się szczerze wcale nie szukałam.
A czym urzekła mnie wykreowana przez Anię powieść? Chyba wszystkim naraz i każdym dopracowanym elementem z osobna. 


Widmo grzechu to historia rewelacyjnie wpisująca się, w tak popularny ostatnimi czasy i mój ulubiony zresztą, nurt New Adult, gdzie stojący u progu dorosłości młodzi ludzie, dzielnie stawiają czoła przeszłości i starają się ułożyć swoją teraźniejszość. W tym przypadku mamy do czynienia z opowieścią, która śmiało może walczyć o miano współczesnej wersji szekspirowskiego dramatu, osadzonego w Weronie i odgrywanego przez przedstawicieli dwóch zwaśnionych rodzin, którzy jednocześnie stali się wzorami romantycznych kochanków. Wszyscy wiemy, o kim mowa, to oczywiście Romeo i Julia. 

„Miłość rządzi się swoimi prawami. Nieważne jak bardzo staramy się zdusić ją w zalążku, uciszyć, nie dopuścić do głosu, i tak znajdzie siłę, by pokazać, że maleńkie ziarenko jest w stanie wypuścić mocne pędy. Bałam się, co się stanie, kiedy gdy te kwiaty zakwitną.”

Tym razem jednak zamiast we włoskim miasteczku, akcja została osadzona w naszym polskim grajdołku, choć w otoczeniu pełnego luksusu, etykiety i blichtru elitarnego, wrocławskiego środowiska. Nie ma gangsterskich porachunków na śmierć i życie, ani trucizn przeznaczonych dla tych najmocniej zrozpaczonych. Są za to trudne, czasem tragiczne w skutkach decyzje, jest pilnie strzeżona tajemnica, będąca powodem wzajemnej nienawiści, jest bliska sercu powierniczka sekretów, idealnie wypadający w „sondażach” kandydat aspirujący na stanowisko drugiej połówki, a ja nawet doszukałam się ojca Laurentego, tyle, że w spódnicy. 

„- Do twarzy Ci w naszym mundurku – wypaliłam nagle, a mój głos odrobinę zadrżał.
Brawo! Możesz przemawiać przed całą szkołą, nie czując ani grama stresu, ale kiedy się zakochujesz, zamieniasz się w bezmózgą amebę. Po prostu… pogratulować!”

To, co jednak w tym wszystkim najważniejsze to ONI – młodzi, zakochani i rozdarci pomiędzy lojalnością w stosunku do rodziny, a wypełniającą serca pierwszą, prawdziwą miłością.
Ona – Nela Augustyniak – uparta, odważna i uroczo złośliwa licealistka. Dobra i szlachetna przewodnicząca szkoły. Kochająca siostra i jedyna córka swoich rodziców, a przede wszystkim lojalna i czuła przyjaciółka. Dziewczyna pełna ciepła, ale trochę zagubiona w swojej obawie przed rozczarowaniem bliskich. 
I On – Kraszewski – będący jej całkowitym przeciwieństwem. Niedająca się rozgryźć mieszanka wybuchowa o nieznanym składzie i jeszcze bardziej niewiadomego pochodzenia. Z jednej strony chamski i grubiański błazen i wyjęty spod prawa chuligan, który gardzi otaczającym go światem, któremu na niczym nie zależy, a który niczym dziecko łaknie odrobiny ciepła. Z drugiej strony to młody mężczyzna o głęboko zranionym sercu, którego nikt nie nauczył czym jest miłość, dom i rodzina. I w końcu to zwykły chłopak żyjący w samotności. 

„- Co ci się we mnie podoba? […]
- To, jak postrzegasz świat – zaczął swobodnie, niemal lekko. - Cenię twój upór i odwagę. Twoje samozaparcie w dążeniu do celu. Twoją swobodę. Twój blask ekscytacji w oczach, gdy robisz coś związanego z teatrem. – Mimo iż na mnie nie patrzył, na jego ustach pojawił się uśmiech, a w oczach… - To, jak patrzysz na przyjaciół. Masz w sobie ciepło, Nel. A ja tego uczucia potrzebuję jak wody.
[…]- Czyli jakby znalazła się podoba dziewczyna z tego opisu… Poleciałbyś na nią?
Gilbert również posłała mi krzywy uśmiech i spojrzenie, którego iskry niemal topiły serce.
- Jest tylko jeden oryginał – odparł ze stoickim spokojem. - I zrobię wszystko, by być przy tobie już zawsze. Poza tym… już za późno na zmiany, Augustyniak.”

To wszystko stanowi kwintesencję prawdziwego, zadowalającego najbardziej wymagających czytelników, polskiego New Adult, oprószonego garścią złośliwości, uroczym dowcipem, błyskotliwymi dialogami, barwnymi i doszlifowanymi w każdym szczególne postaciami oraz soczystym językiem, dzięki któremu całość pochłania się w zawrotnym tempie. Wciągająca fabuła, zastosowana w powieści narracja pierwszoosobowa wyłącznie z punktu widzenia głównej bohaterki (co jest akurat wyjściem najlepszym z możliwych) i precyzyjnie utkana pajęczynka tajemnicy to ogromna wisienka na tym torcie, gwarantująca kilka smakowitych godzin poświęconych na lekturę i skutecznie zaostrzająca apetyt na więcej.

Widmo grzechu to niewiarygodnie udany debiut, któremu w moim odczuciu nie brakuje niczego prócz kontynuacji. Historia o tym, że czasem to dzieci skazane są na pokutę za błędy popełnione w przeszłości przez swoich rodzicieli. To opowieść o trudnych wyborach, lojalności i pierwszej, silnej miłości. Losy młodych ludzi szukających swojego stłamszonego, głęboko skrywanego ja, walczących o własne bezpieczne miejsce w świecie, w którym nieustannie ktoś rzuca im kłody pod nogi i w końcu próbujących ułożyć pogmatwane tu i teraz. To po prostu świetnie skrojone polskie NA, idealne dla miłośników nurtu łaknących dowcipnej, pełnej ciepła i humoru, ale życiowej powieści, która wpędzi w wilczy głód na ciąg dalszy.   
Gorąco polecam!

„Jego usta odnalazły moje. Potrzebowałam tego. Chciałam, by Gilbert odegnał ode mnie te koszmary… Żeby pokazał mi, co to znaczy być kochaną i samemu kochać ile sił.”


____________________________________________
Anna Szafrańska, Widmo grzechu, stron 336,
Wydawnictwo Lucky, 2016

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz