#13. Historia, która skazuje na ból

 Szczerze się przyznam, że nie czytam zbyt wielu książek polskich autorów, a po ostatnią sięgnęłam już dobrych kilka lat temu. Gdyby mnie ktoś jednak zapytał dlaczego?, nie byłabym w stanie logicznie zaargumentować swojej odpowiedzi. Być może czekałam właśnie na Agnieszkę Lingas-Łoniewską i jej Skazanych na ból. Bo oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie przerwała swojej wstrzemięźliwości w stosunku do rodzimej literatury powieścią, która zmiażdży moje wątłe serce. Pierwszy raz po mocnej lekturze, która wstrząsnęła mną do głębi, zdecydowałam się pisać swoją recenzję na gorąco. Zazwyczaj potrzebuję chwili by ochłonąć i zebrać myśli, ale tym razem dla własnego dobra musiałam zmienić zasadę i przelać na klawiaturę wszystko to, co się we mnie nagromadziło podczas czytania, uspokoić własne emocje, w których wciąż trudno mi się połapać, wyzbyć się tej tykającej bomby, jaka grozi wybuchem i wylać resztkę łez jakie jeszcze mi zostały. Po prostu muszę się wykrzyczeć, a w tym przypadku mogę to zrobić tylko w ten sposób.

„Nawet nie przypuszczałem, że przeszłość zapuka do moich drzwi. I że w tych drzwiach stanie... ta właśnie dziewczyna. Stanie i przewróci moje życie do góry nogami. A co najważniejsze... zniszczy wszystko to, w co wierzyłem i co było sensem mojego życia.” 

Skazani na ból to historia Amelii i Aleksa, których drogi przecinają się już w przedszkolu. Ona wyzywana od Cyganek znajduje w starszym chłopcu swojego obrońce, a on patrzy na uroczą dziewczynkę z niewinną czułością na jaką stać tylko siedmiolatka. Po latach spotykają się znowu i to w okolicznościach, którym daleko do sprzyjających.
On jest dwudziestoletnim skinem NS, ma swoje ideały, bractwo i prawdy, w które niepodważalnie wierzy. Ona jest osiemnastoletnią licealistką, wychowaną w ciepłym i pełnym miłości domu, która usiłuje pozbierać się po tragedii sprzed lat. Mimo iż pochodzą z dwóch różnych światów i dzieli ich wszystko – pochodzenie, poglądy i rodzinna przeszłość – nieoczekiwanie młodzi zakochują się w sobie, a namiętność wybucha w nich prawdziwym ogniem.

Skazani na ból to idealny przykład polskiego New Adult, osadzonego w polskich realiach, który bez problemu i absolutnie zasłużenie strąca z piedestału najlepsze zagraniczne pozycje i robi to koncertowo. W tej powieści znajdziemy wszystko to, czego szukamy w wydaniach zaliczanych do tego nurtu, a nawet wiele więcej. Jest seksowny bad boy i piękna dziewczyna z dobrego domu. Jest miłość, która wybucha wielkim płomieniem, mogącym spopielić całe miasta i jest fascynacja. Są subtelne sceny erotyczne, namiętność i pragnienie nacieszenia się sobą nawet za cenę skradzionych z codzienności kilku chwil, spędzonych w ukryciu. Są trudności i kolejne kłody, jakie głównym bohaterom rzuca pod nogi okrutny los. Są trudne tematy i skomplikowane relacje, ale też próba wypracowania kompromisu, na jaką stać tylko zakochanych w sobie na zabój, ale niezwykle dojrzałych młodych ludzi. Jest pogoń za ideałami, szukanie swojej tożsamości i bezpiecznego miejsca na świecie, a także rozpaczliwa potrzeba akceptacji i pogodzenie się z brakiem uczucia najbliższych. Jest dramatyczna przeszłość, strach przed przyszłością i sekret, który może zniszczyć wszystko. Znajdziemy tu też wir emocji w jaki bez ostrzeżenia wciągnie nas każda kolejna strona, jest napięcie i nerwowe oczekiwanie na ciąg dalszy, jest nadzieja i ból, a w końcu nasz bunt, trzask łamanego serca i morze łez. Czego chcieć więcej? Mnie w zupełności wystarczy, bym pokochała tę książkę już teraz.

„I chociaż bałem się cholernie, poczułem, że jednak był w tym jakiś sens, żebym pojawił się na tym świecie. Bo urodziłem się po to, aby spotkać ją.”

Z pewnością ogromnym atutem powieści jest kreacja głównych bohaterów. Autorce udało się stworzyć postaci wyraziste i autentyczne, których nie sposób nie pokochać, ale też takie, które wywołują naprawdę skrajne emocje. W tym przypadku takim bohaterem jest Aleks. Z jednej strony brutalny, pełen nienawiści, wierny swoim zasadom skin, który tępi wszelkie słabości i który w imię idei czystej krwi bez wahania glanuje brudasów, a z drugiej opiekuńczy, pełen ciepła i niezwykłej czułości romantyk, z pasją adorujący swoją kobietę. Od początku szczery, ponad wszystko ceniący honor i jasno przedstawiający swoje poglądy, nie bawi się w podchody i ciuciubabkę, tego samego oczekując od innych, choć w głębi duszy ma w sobie głęboko skrzywdzonego chłopca i pesymistę, który nie wierzy, że ma jakąś przyszłość. Do czasu, aż spotyka JĄ. Bo drugiej połowie tej historii nie można ujmować charakteru, co mnie osobiście bardzo cieszy, bo często spotykam się z sytuacją gdzie kobieca postać nie dorównuje uosobieniem męskiemu bohaterowi. W tym przypadku jest inaczej. Amelia wydaje się być całkowitym przeciwieństwem Aleksa, ale tylko z pozoru, bo tak naprawdę to idealne dopełnienie porywczego skinheada. Pełna wewnętrznej siły, determinacji i z sercem przepełnionym bezwarunkową miłością. Subtelna, delikatna i czuła, a jednak to dziewczyna bardzo dojrzała i inteligentna, która nie bała się pokazać pazurów, wyrazić głośno własnego zdania i walczyć, czasem za dwoje.

Na uwagę zasługuje również fakt, że fabuła dopracowana jest w najdrobniejszym szczególe i nie ma tu miejsca na przypadek, nieprzemyślany gest czy słowo. Widać od razu, że autorka poświęciła mnóstwo czasu przygotowując się merytorycznie do poruszanej przez siebie problematyki, by wiedzieć o czym pisze i podzielić się tą wiedzą z czytelnikami. Poznajemy nieznaną nam subkulturę trochę od innej strony, widzianej oczami kogoś, kto jest w tym całym sobą i głęboko wierzy w kierujące nią ideały. Słowniczek zamieszczony na końcu, ankiety przeprowadzone przez pisarkę oraz playlista są dopełnieniem, naprawdę długich monologów Aleksa, a to daje nam pełen obraz nieznanego dotąd świata. Autorka nie oceniała, nie krytykowała i niczego nie sugerowała. Nie próbowała też na siłę wpleść w treść książki mądrości, ale w subtelny i wyważony sposób zwróciła uwagę na bardzo istotne kwestie, które w dzisiejszych czasach są na porządku dziennym, kiedy oceniamy i wydajemy pochopne osądy na temat ludzi i zjawisk, których nie rozumiemy, albo które dalekie są od naszego światopoglądu. Ta opowieść po prostu sama w sobie jest przesłaniem, a to nam pisarka pozostawiła przemyślenia i wyrobienie sobie zdania. 

„- Aleks... - Stanęłam na palcach i przywarłam ustami do jego ust. - Kocham Cię, kocham...
- Wiem. - Objął mnie z całych sił i przytulił do siebie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
- Nie wierzę w żadne pierdoły o losie i takie tam. Ale coś w tym jest. Byliśmy sobie pisani. W to wierzę.”

Uważam, więc, że na tę książkę nie sposób zostać obojętnym. Mimo, iż porusza kontrowersyjną tematykę, której być może większość z nas nie akceptuje i mimo początkowych oporów, słowa płynące do nas z kart powieści bardzo szybko sprawiają, że stworzony przez Agnieszkę Lingas-Łoniewską fikcyjny świat nas wchłania, a losy Amelii i Aleksa śledzimy z zapartym tchem. I chociaż w głębi duszy wiedziałam do czego zmierza ta historia i domyślałam się co takiego ukrywa Amelia, to i tak chłonęłam każde słowo obgryzając paznokcie i nieustannie chcąc więcej, bo byłam ciekawa jak autorka poprowadzi wątek i jak rozwiąże tę pokręconą, skazaną na klęskę sytuację.

W moim odczuciu Skazani na ból to piękna historia o przeznaczeniu i prawdziwej, ale trudnej pierwszej miłości, która nie powinna była się wydarzyć. Opowieść o tym jak mimo różnic i podziałów młodzi znaleźli drogę do swoich serc, zakotwiczyli w nich na zawsze i pozwolili by połączyło ich coś wyjątkowego i na tyle potężnego, że byli w stanie pokonywać przeciwności. To losy odrzuconego chłopaka, goniącego za ideałami i pragnącego akceptacji, którego uratowała ukochana kobieta, udowadniając mu, że zasługuje na miłość. To historia o zagubionej dziewczynie, egzystującej w nieustannym poczuciu winy, otoczonej kokonem utkanym z nadgorliwej opieki rodziców, która przy tym chłopaku zaczęła żyć. To powieść, która okrutnie i nieodwracalnie złamała mi serce. Serce, które boli, płacze i buntuje się przeciwko takiemu zakończeniu, choć podświadomie wiem, że nie mogło być inne.  

„Tęskniłem za tobą w każdej pieprzonej minucie. Nienawidziłem siebie i świata. Ale ciebie nigdy nie przestałem kochać. Jesteś moja. A ja twój. I teraz niech ten świat mnie zniszczy, bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.”

 Kiedyś napisałam, że takich pozycji wydawniczych się łaknie, szuka się ich tak długo, aż się je znajdzie i z pewnością się nie żałuje. Mimo wszystko. Nigdy jeszcze tak bardzo nie przeżywałam żadnej książki. Owszem, zdarzały się takie które wyrywały mi serce, doprowadzały do płaczu i przetaczały przez emocjonalną mielarkę i jestem świadoma tego, że jeszcze wiele takich książek przede mną, a jednak ta powieść jest inna. Nie wiem w czym tkwi jej fenomen, ale nie chcę szukać odpowiedzi. Biorę ją taką jaka jest ze wszystkimi niewiadomymi, bo pokochałam Aleksa i Amelię, miłością wielką, bezwarunkową i ponad wszystko. Po prostu zakochałam się w tej historii, choć roztrzaskała mi serce, rozrzucając pokruszone kawałki na wszystkie strony świata. Jestem pewna, że Skazani na ból zostaną ze mną na zawsze, bo ta książka każdym słowem wtopiła się w mojej serce, wypaliła w nim swój tytuł i mimo bólu jaki wywołuje nie chcę tego zmieniać. Wiem, że nie będę w stanie myśleć o niej bez ucisku w gardle, wzbierających łez i bólu serca, ale wiem też, że myśląc o niej na pewno się uśmiechnę. To powieść o miłości ponad podziałami, która skazała mnie na ból i do której bez wahania jeszcze nie raz wrócę, z czystym sumieniem polecając ją każdemu.
W tym miejscu dziękuję Agnieszce Lingas-Łoniewskiej za to, że podzieliła się ze światem tą piękną, nietuzinkową historią, która odciśnie piętno na każdym czytelniku, bez ostrzeżenia sadzając go na emocjonalną bombę. I z całą pewnością nie będzie to niewypał...

„Kocha się tylko to od czego się cierpi.”

  __________________________________________________________
Agnieszka Lingas-Łoniewska, Skazani na ból, stron 320, 
Novae Res, 2015

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz