#60. Wszystko wina kota - Agnieszka Lingas-Łoniewska

Czasami życie pisze najlepsze scenariusze!
Romantyczna komedia omyłek.
Bestsellerowa pisarka, Lidia Makowska, od lat tworzy popularne wśród kobiet powieści, wydając je pod pseudonimem Róża Mak. Właśnie kończy pisać kolejną książkę i już zaczyna się martwić, co tym razem zarzuci jej Jack Sparrow – czołowy bloger bezlitośnie punktujący niedociągnięcia wszystkich poprzednich powieści.
Jednocześnie namawiana przez agentkę i przyjaciółkę, Karolinę, przygotowuje się do telewizyjnego wywiadu, aby ujawnić wszystkim fanom swoją prawdziwą twarz. Żąda jednakże, aby wywiad poprowadził Jack, który jako krytyk literacki także występuje incognito.
„Wszystko wina kota!” to optymistyczna historia o zaufaniu i przyjaźni, a także o tym, jak cienka może być granica dzieląca dwa pozornie odległe światy.
A gdzie w tym wszystkim wina futrzaka?
Przeczytajcie ☺*


Idealna książka na lato?
Z pewnością dobrze rozegrana komedia romantyczna. Taka z ciekawymi postaciami, niewymuszonymi dialogami, soczystym dowcipem, zabawnymi zwrotami akcji i konsekwentnie poprowadzoną fabułą, która uszyta barwnymi nićmi, poprowadzi nas wprost do finału.
Jeśli lubicie podobne klimaty i borykacie się z chwilowym przestojem czytelniczym to Wszystko wina kota! będzie naprawdę świetnym wyborem. To 25. już książka w dorobku znanej i lubianej Pisarki, która przez grono swoich wielbicielek nazywana jest „dilerką emocji”, nie bez powodu zresztą. Agnieszka Lingas-Łoniewska tworzy bowiem powieści, które trafiają nie tylko na półki czytelników, ale przede wszystkim do ich serc. Wzrusza, bez skrupułów wyciska łzy, łamie serca na milion cząsteczek, a czasem nawet zachwieje poczuciem moralności i nie ma absolutnie żadnego znaczenia, czy robi to za sprawą poruszającego dramatu, romantycznego love story, new adult z trudną przeszłością w tle, czy może mrocznego i nabierającego tempa kryminału, bo efekt jest wciąż ten sam. Bombarduje odbiorców emocjami.
Tym razem Agnieszka Lingas-Łoniewska znów poszła o krok dalej i w ręce książkowych maniaków złożyła lekką, zabawną i pełną miłosnych uniesień komedię romantyczną, w której mimo wszystko nadal dostrzec można szekspirowskie zapędy Autorki, nie mogło więc zabraknąć demonów przeszłości kładących się cieniem na teraźniejszość czołowych postaci. 

„Dostrzegłam w jego oczach zaskoczenie połączone z uznaniem, a także strach.
Tak, mój drogi, to dopiero początek…
Naprawdę nie wiesz, z kim zacząłeś grać w tę niebezpieczną grę...”

Główną bohaterką powieści jest Lidia Makowska vel. Róża Mak – bestsellerowa pisarka, która żyje trochę na uboczu literackiego światka, ciesząc się prywatnością i mocno koncentrując na pisaniu, a z drugiej strony trzydziestoparoletnia kobieta z wieczną wichurą na głowie, fantazyjnymi koszulkami, ciętym językiem i niesfornym kotem, który pewnego dnia postanowi wziąć sprawy w swoje łapy i w dość prosty sposób, odrobinę namieszać w życiu swojej Pani. Jakby tego było mało w z pozoru szarej codzienności Lidki nie brakuje spraw, które skutecznie rozpraszają jej uwagę, jednocześnie nadając samotnej rzeczywistości odrobiny barw. Przystojny sąsiad o tajemniczym spojrzeniu i apetycznym wyglądzie surfera, który kolejny raz zdejmuje jej kota ze swojej poduszki, trochę zołzowaty bloger, który uparcie czyta każdą napisaną przez Różę Mak książkę, nie szczędząc przy tym podpartej argumentami krytyki i trzy nieokiełznane przyjaciółki, o skrajnie odmiennych charakterach i mniej lub bardziej pogmatwanych życiorysach, których historie Autorka sprytnie wplotła w wątek główny. Na nudę z pewnością nie można narzekać. 

„- Jak ma pani na imię?
- A co to ma za znaczenie?
- Kolosalne. Po raz piąty ściągam pani kota z mojej poduszki. Chciałbym wiedzieć, jak ma na imię jego właścicielka, skoro jestem z nim tak blisko, że beztrosko wchodzi do mojej sypialni. - Jego bezczelne oczy otaksowały mnie uważnie, a ja cieszyłam się, że wydepilowałam nogi.”

Wszystko wina kota jest więc ciepłą, optymistyczną i zabawną powieścią nie tylko o miłości, ale również o prawdziwej, bezwarunkowej i typowo babskiej przyjaźni. Choć całość osadzona została w literackim świecie, swoje pięć minut w opowieści dostaje nie tylko poczytna pisarka, ale również pozostali ciekawie i autentycznie wykreowani bohaterowie mnogich wątków pobocznych, co sprawia, że opowieść z rozdziału na rozdział coraz mocniej intryguje i pozostawia głód na ciąg dalszy, który koniecznie trzeba czym prędzej zaspokoić… kolejnym rozdziałem, rzecz jasna!
Lekki w odbiorze, plastyczny język, błyskotliwe dialogi naszpikowane uszczypliwym dowcipem, zabawne sytuacje, niespodziewane zwroty akcji i odmierzone w odpowiednich proporcjach skrajne emocje, jak zwykle idealnie doprawiają całość, fundując czytelnikom powieść, w której mimo ogólnego komediowego klimatu nie brakuje poważnych kwestii i głębszych refleksji, takich jak ta, że miłość można spotkać w każdym wieku i tam, gdzie niekoniecznie się jej spodziewamy.

Wszystko wina kota! to w moim odczuciu przyjemna, zabawna i życiowa powieść doskonała na letnie wakacje i popołudniowe leniuchowanie na słoneczku. Wciągnie w swój wir, rozbawi i z łatwością zrelaksuje, nie zalewając przy tym litrami lukru i totalnie odrealnioną fabułą. W końcu to przecież życie pisze najlepsze scenariusze!
Ach… No, i ten tajemniczy bloger… <3
Koniecznie sprawdźcie sami! Gorąco polecam!  
  

„Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy. I nie tylko romantyczne płatki róż. Czasami to tłusty i prosty hamburger. Tego chcę od życia i tego chcę od ciebie. Niekiedy kwiatów i dywanu z płatków, a niekiedy prostej strawy, po której powiesz mi, kto spierdolił ci dzień.”

__________________________________________________
Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wszystko wina kota!, stron 400,
Wydawnictwo Novae Res, 2017



Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz