NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH - FAWORYCI 2016

Koniec starego roku i początek nowego, to podobno świetny czas na podsumowania. Szczerze mówiąc, jakoś niespecjalnie przepadam za tego typu zabiegami, a analizowanie tego co już było nie napawa mnie entuzjazmem. Niemniej jednak postanowiłam podzielić się z Wami subiektywną listą najlepszych przeczytanych przeze mnie w minionym roku pozycji czytelniczych. Być może niektóre z nich znajduj się również na Waszych listach top. 
Kolejność przypadkowa. 

1. Skazani na ból, Agnieszka Lingas-Łoniewska
Idealne polskie New Adult, które bez problemu i całkowicie zasłużenie strąca z podium najlepsze zagraniczne pozycje. Dwa mocno odmienne światy, dwie poturbowane dusze o różnych światopoglądach i pierwsza prawdziwa miłość tak silna, że przezwycięża podziały.
Historia Alexa i Amelii stała się dla mnie swoistym argumentem, dla którego przełamałam swoją niechęć do polskich autorów i choć rozdeptała mi serce, nie żałuję ani chwili poświęconej na lekturę.

Mądra. Magiczna. Optymistyczna. Tak w ogromnym skrócie można określić historię Kate, w której na próżno szukać zawrotnego tempa, nieoczekiwanych zwrotów akcji i zawiłej fabuły. To kilka miesięcy wyrwane z życia niezwykłej młodej dziewczyny, która kochała ludzi, miała odwagę szukać jasnych stron i żyć pomimo wszystko, przy okazji robiąc co w jej mocy, by uczynić najbliższych szczęśliwymi. To historia, o której nie należy pisać, a którą powinno się przeżyć, by zrozumieć jej wyjątkowość.

 
Konieczne dopełnienie i długo wyczekiwana kontynuacja poruszającej historii Promyczka. Gus to pamiętnik, prawie dwa lata z życia młodego człowieka i utalentowanego muzyka, który utracił sens życia, motywację i twórczy zapał. Świadectwo tego, że mimo osobistej tragedii, obezwładniającego, rozrywającego serce bólu można się podnieść, rozpalić w sobie ogień i iść dalej, chwytając z życia garściami. 

Błyskotliwa, złośliwa i dowcipna, czyli dopięty na ostatni guzik, bardzo udany debiut minionego roku. Polskie New Adult, któremu absolutnie nie można niczego zarzucić, a który bardzo płynnie lawiruje pomiędzy powszechnie stosowanymi elementami nurtu, sprytnie wychodząc przy tym ze schematów i skutecznie zaostrzając apetyt na kontynuację.

Kobiecy świat widziany oczami mężczyzny? Tylko Drew jest w stanie jasno i wyraźnie przełożyć Wam tę jakże skomplikowaną rzeczywistość. Emma Chase rozłożyła męską psychikę na czynniki pierwsze, nie szczędząc męskich mądrości, mnóstwa uszczypliwości i ciekawych poglądów na bajki Disneya, które – według głównego bohatera - piorą mózgi małym dziewczynkom. Drew Evans w duecie z Kate Brooks rozbawią Was do łez i bez trudu w sobie rozkochają. 

Autorka w tej książce odważnie przełamuje schematy. Co więcej wyciągnęła z gatunku wszystkie te jego najlepsze elementy i przerobiła je na swoją modłę, sprawiając, że Bez słów to nie jest trywialne love story, ale historia z głębią, której początkiem stała się bezinteresowna pomoc i zauważenie drugiego człowieka. Opowieść  poruszająca i mądra, urzekająca w swej prostocie, o wysublimowanej ale skutecznej w swoim sposobie manipulacji ludzkimi emocjami, oddziałująca na czytelnika silniej niż najbardziej pogmatwana fabuła. Ja dostałam od tej książki wszystko, czego oczekiwałam, a Sheridan bez wysiłku zafundowała czytelnikom niezapomniane wrażenia. 


Kolejna powieść spod pióra autorki Bez słów, która tym razem serwuje swoim odbiorcom coś zgoła innego, ale utrzymanego wciąż na tym samym wysokim poziomie. Tym razem Mia Sheridan zabrała nas w malowniczy świat dwóch zbolałych dusz i walecznych serc, które połączyła niemoralna propozycja i wspólnie złożona przysięga, a to wszystko skąpane w aromacie pysznych domowych ciast, bujnych winorośli i nieskrępowanego odniesienia do baśni. Lekka, ciepła i zabawna powieść, która być może nie wyciśnie z czytelnika łez, ale zapewni miły wieczór z cudowną lekturą. 

Powieść z nurtu New Adult, za sprawą której pokochałam Colleen Hoover. Pełne, wyjątkowej wręcz, magii połączenie muzyki i literatury, które przemawia do czytelnika z każdej stronicy i nieskrępowanie paraliżuje wachlarzem najróżniejszych emocji. Maybe Someday to niezwykła książka, ukazująca różne oblicza miłości. Powieść o poświęceniu, lojalności i decyzjach, które mają wpływ na więcej niż jedno istnienie. I przede wszystkim to historia udowadniająca, że rozum i serce nie zawsze idą w parze, a czas nie leczy wszystkich ran.

Opowieść obok, której nie sposób jest przejść obojętnie, bo bez skrupułów, warstwa po warstwie obedrze czytelnika z pancerzy, podle rozsypie w drobny mak, wyciskając łzy do ostatniej kropli, po to tylko, by na koniec ofiarować nikłą iskierkę nadziei.
Złamany, skuty kajdanami bolesnej przeszłości mężczyzna, który już nigdy więcej nie chce czuć i młoda dziewczyna, która pragnie być kochana i dla niego nagina granice własnej wytrzymałości. Połączy ich nietypowe spotkanie z sąsiedztwem w pakiecie i układ bez zobowiązań, opierający się na prostej zasadzie: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Banalny schemat, w który Hoover tchnęła ogień.

Najnowsza powieść bestsellerowej autorki, która każdą kolejną wychodzącą spod jej pióra historią, umacnia swoją pozycję na rynku czytelniczym i zyskuje pokaźną rzeszę fanów.
Młody pisarz i jego muza, którzy spotykają się na kilka godzin, tylko raz w roku – 9 listopada – i tak na przestrzeni najbliższych sześciu lat z ich życia. Niekonwencjonalne pisarskie rozwiązanie i emocjonalna bomba, czyli fantastyczna opowieść o wybaczeniu, podjęciu wysiłku wysłuchania drugiego człowieka,  przeznaczeniu i o czymś więcej niż tylko o miłości. 

Brittainy C. Cherry bez najmniejszego wysiłku uplasowała się bardzo wysoko na mojej liście best from the best wśród autorów, bo jak mało kto potrafi malować słowem cudowne obrazy, które zakorzeniają się w sercach czytelników na długo.
Dwa potłuczone serca, dwie zbolałe dusze i wspólna najbardziej pokręcona próba radzenia sobie ze stratą i bólem, a w tym wszystkim pięcioletnia dziewczynka, ukochany pies i białe piórka. Emocjonalny buldożer i niezwykła historia o przypominaniu sobie jak się oddycha, czyli przepis na literacki sukces. 

[...] Piękna opowieść nie tylko o sile prawdziwej miłości i szczerej przyjaźni gotowej do poświęceń, ale przede wszystkim to wartościowa historia mówiąca o tym, że są takie blizny, które nigdy nie wyblakną, są winy, których nie da się odkupić i są sprawy, z którymi nie można poradzić sobie w pojedynkę niezależnie od tego jak mocno się staramy o to walczyć. A w tym wszystkim daje również nadzieję na to, że mimo wszystko można zacząć od nowa, pokazuje, że coś pięknego może zrodzić się z dramatycznych wydarzeń i udowadnia, że jeśli chcemy znów oddychać, musimy nauczyć się wybaczać. Sobie i innym. [...] 
Ponieważ przebaczenie ma moc uzdrawiania. Czy muszę dodawać coś jeszcze?

Emma Chase niewątpliwie jest jedną z tych autorek, które nie boją się przełamywać schematów i wychodzić poza ciasno określone ramy, sięgając niekiedy po nietypowe rozwiązania, a takim właśnie zabiegiem w tym przypadku okazuje się być prowadzona przez pisarkę narracja z męskiego punktu widzenia, która wprowadza czytelników w trochę inny, ale wcale nie mniej ciekawy świat.
Tym razem na świeczniku mamy skutecznego, silnego i władczego waszyngtońskiego obrońcę, żyjącego w odmierzonej od linijki i szczegółowo zaplanowanej rzeczywistości, do której drzwi z rozmachem wyważa dwudziestosześcioletnia kobieta i szóstka niesfornych łobuzów. Z tego mogą być tylko kłopoty, mnóstwo śmiechu, wzruszenia, błyskotliwych dialogów i niekontrolowanych łez. To kolejna świetna, ale też mądra opowieść Chase, na miarę najlepszych hollywoodzkich komedii romantycznych. 

Drugi, ale z pewnością bardzo udany debiut autorki. Historia, do której scenariusz mogła napisać rzeczywistość, bez bajerowania, koloryzowania i niepotrzebnych słodkości, z bohaterami o skrupulatnie dopracowanych portretach psychologicznych. A niefortunne zadania i kiepski żart stają się początkiem dla naładowanej emocjami opowieści, w której czarna jak smoła przeszłość wyłazi w najmniej odpowiednim momencie, by powalić bohaterów na kolana. Anna Dąbrowska tchnęła w fikcję literacką życie i tym mnie kupiła. 

[...] Dwaj mężczyźni, którzy są jak dwie dusze w jednym ciele, wspólna dramatyczna i skomplikowana przeszłość naznaczająca na całe życie, niebezpieczny i okrutny przestępczy światek, elektryzująca i pełna napięcia akcja, dwie kobiety, które wywracają ten poukładany męski świat całkowicie do góry nogami i dwa alternatywne zakończenia.[...]
W gruncie rzeczy nie trzeba dodawać nic więcej. Romans, dramat, sensacja i kryminał w jednym –  świetna mieszanka o wyważonych proporcjach, na którą fani p. Agnieszki Lingas-Łoniewskiej musieli czekać trzy lata, ale było warto.

Piękna, ale przepełniona smutkiem historia, która wzbudza naprawdę skrajne emocje i wywiera najróżniejsze wrażenia, zwłaszcza dla tych, którzy pokochali historię Promyczka.
Kiedy pada deszcz to z pewnością nie jest tylko banalny romans, ale mądra i subtelna opowieść skłaniająca do refleksji, która łamie serca i wymusza na nas kilka przepłakanych chwil. Cudowna książka o uczeniu się miłości, o zaufaniu, o dawaniu sobie drugiej szansy, o odnajdywaniu powodu do tego by żyć i odwadze do ponownego otwarcia się na ludzi

A WY TEŻ MACIE SWOICH ULUBIEŃCÓW MINIONEGO ROKU? 
PODZIELCIE W KOMENTARZACH ;)

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz