#33. Uratuj mnie - Anna Bellon

Normalne życie Mai skończyło się, gdy zginął jej ukochany brat. Pogrążyła się w żałobie, zerwała kontakty z wszystkimi przyjaciółmi. Liczyły się tylko książki i muzyka.
Prawdziwe życie Kylera może się dopiero zacząć. Gdy skończy liceum, przestanie się przeprowadzać, zmieniać szkoły, gdy uwolni się od toksycznego ojca. Na razie jedyną ucieczką pozostaje muzyka. I prowokowanie otoczenia napisami na koszulkach.
W nowej szkole Kyler poznaje Maię. I postanawia się z nią zaprzyjaźnić. Ale czy dziewczyna, która odtrąca od siebie wszystkich, jest na to gotowa? Czy Kyler ma w sobie tyle siły, by nie odpuścić?
I czy to na pewno przyjaźń? 


Polska sensacja Wattpada. Ponad milion odsłon i pokaźna rzesza fanów zaczytujących się w historii paczki przyjaciół z Pittsburgh'a, którzy zdecydowali się założyć zespół. Niektórzy stwierdzą, że taka rekomendacja wcale nie jest wystarczająca, a skoro Anna Bellon zaczynała na podobnej platformie to z pewnością tego, co wyszło spod jej pióra nie można zaliczyć do kategorii fenomenu. Mało kto wie, albo nie chce wiedzieć, że początki wielu najbardziej poczytnych aktualnie autorów, w tym również polskich, opierały się na publikacjach w tożsamych serwisach, blogach, czy licznych forach. Nie ważne jednak, jak i gdzie się zaczyna, ale jak i gdzie się kończy. Może jeszcze za wcześnie by ogłosić Anię Bellon polską Colleen Hoover i być może w jej debiucie nie brakuje zgrzytów, czy wpadek drażniących odbiorców, ale potencjał do tego, by piąć się coraz wyżej, niewątpliwie jest. 

„Nie proś życia o wieczność, proś je o to, by po prostu było.”

A jakie wrażenie wywarło na mnie Uratuj mnie? Każdy miłośnik New Adult tak naprawdę doskonale wie z czym będzie mieć do czynienia, gdy sięgnie po książkę zaliczaną do tego gatunku. Nikogo, więc nie dziwią powielane przez autorów po raz enty te same, oklepane schematy, choć jeśli mam być szczera, ja osobiście, jako jedna z wielu osób zaczytujących się w NA, wiem, że z każdą następną przeczytaną publikacją świeżość, zaskoczenie i niesztampowe rozwiązania są wręcz pożądane. Czy Ania Bellon podołała temu niełatwemu zadaniu?
Cóż, podobno punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Uratuj mnie to przede wszystkim historia dwójki młodych ludzi, u progu dorosłości, którzy mają za sobą dramatyczną, często niepochlebną i wstydliwą przeszłość, trudną i destrukcyjną teraźniejszość oraz przyszłość, która stoi pod znakiem zapytania. Dwie rodziny dźwigające własny krzyż, dwie poturbowane dusze, chroniące pokaleczone serca, desperacka walka z otoczeniem, własnymi demonami, a nawet bój toczony z samym sobą, zwariowani, barwni przyjaciele i wspólna pasja, która stała się furtką do lepszego jutra. 

„Oddychaj, Maia. Oddychaj razem ze mną – powiedział i wziął głęboki oddech, a następnie ze świstem wypuścił powietrze. Spróbowałam zrobić to samo."

Konfrontujemy się tu z Maią Hamilton – otoczoną grubym i wysokim murem dziewczyną, która nie radzi sobie po śmierci brata. Kiedyś popularna, teraz stroni od kontaktów z rówieśnikami, żyje na uboczu i odcina się od wszystkich, by nigdy więcej nie ryzykować, że utrata kogoś bliskiego znów sprawi jej ten nieznośny ból. Wtedy w jej życiu pojawia się Kyler Seymour. Otwarty, uparty i zawzięty, a do tego zabawny chłopak z ironicznym poczuciem humoru i niezwykłym talentem nawiązywania znajomości. Nie robiąc w zasadzie nic nadzwyczajnego, skutecznie przebija się przez pancerz, jakim przez ostatnie trzy lata skrupulatnie otaczała się Maia. Nie należy do jej przeszłości, nie zna Mai sprzed wypadku i nie usiłuje jej na siłę znaleźć. Traktuje ją normalnie, nie waży słów i nie patrzy na nią inaczej, tylko z powodu tego co przeżyła.

Piękni mimo ran, wkładają całe serce we wszystko co robią. Akceptują ludzi takimi, jacy są i pomagają innym, choć sami potrzebują pomocy, a przy tym mają odwagę by walczyć i mimo wszystko się nie poddawać. Ona uratowała go, gdy szedł na dno i stała się źródłem jego spokoju, którego tak brakowało mu przez całe życie. On był jak kotwicą, która utrzymywała ją na powierzchni, gdy jej światem zachwiał kolejny sztorm. Połączyła ich miłość do muzyki. Jedyne towarzystwo, jakiego obecność byli w stanie znieść, oaza, która przynosiła ulgę, przeistaczała mętlik w spokój i pozwalała czuć cokolwiek. 

„Bo przyjaciele nie są tylko od pocieszania, gdy użalasz się nad sobą. Są od kopnięcia cię w tyłek, kiedy chcesz się poddać.”

Mimo iż historia Mai i Kylera opiera się na powszechnie stosowanych schematach New Adult i była mocno przewidywalna, z doświadczenia wiem, że nawet na banalnie prostym pomyśle można zbudować coś, co silnie zadziała na czytelnika, poruszy wrażliwe struny ludzkiej duszy i bez skrupułów wyryje na sercu swój tytuł. Niestety w Uratuj mnie tego najistotniejszego elementu odrobinę mi zabrakło. 
Z pewnością na ogromny plus zasługuje fakt, że Ania Bellon nasyciła książkę muzyką, z czego ja osobiście bardzo się cieszę, bo to jedna z tych kwestii, których niedosyt zazwyczaj czuję przy tych wszystkich historiach, w których według zamiarów autorów, muzyka powinna grać pierwsze skrzypce. Mimo tego, że książkę czyta się szybko, a za sprawą plastycznego i lekkiego w odbiorze języka, również przyjemnie, to nie jest to niestety opowieść, która zaskoczy, podniesie ciśnienie, czy zwali z nóg. Momenty, które mogły wywołać w odbiorcy jakieś emocje, choć przez jedną ulotną chwilę i poruszyć coś w jego wnętrzu, przeplatały się z potknięciami, które mogą rozczarować wymagającego czytelnika.

„Życie miejscami było do dupy, ale czasem na drodze spotykamy ludzi, którzy byli warci tego, by żyć.”

To co wysuwa się na pierwszy plan, niezbyt dobrych posunięć zastosowanych przez autorkę, to zdecydowanie za duże podobieństwa imion bohaterów, które przy takiej ilości przewijających się w historii postaci drugoplanowych, wprowadzają chaos i chwilami utrudniają połapanie się kto właściwie jest kim. Przyznam się, że sama niejednokrotnie musiałam przekartkować strony wstecz, żeby wyłapać różnice pomiędzy Kylerem, Kaydenem i knajpą Keller’s.
Kolejnym elementem, który pechowo zakłóca przyjemność z lektury jest bardzo szybki bieg wydarzeń i ekspresowe przeskakiwanie od sceny do sceny, które miewały niekiedy długość zaledwie kilku zdań, co z kolei dawało wrażenie wystrzępionej treści, przy której brakowało spoiwa łączącego poszczególne wydarzenia.
Natomiast ostatnią i chyba najważniejszą sprawą jest brak opisów. Zdarzenia mające istotny wpływ na życie głównych bohaterów, były niefortunnie spłycone, przedstawione w beznamiętny i suchy sposób, co nie pozwalało czytelnikowi na wczucie się w położenie Mai i Kylera. Nie było wciągnięcia w wir fabuły, nie było przywiązania do bohaterów i głębokiego przeżywania tego, co im się przytrafiło, a co za tym idzie emocje postaci nie udzielały się w żaden sposób odbiorcom. 

„Pewnych słów nie trzeba mówić na głos, nie trzeba ich wykrzykiwać, żeby zostały usłyszane. One po prostu zawieszają się w przestrzeni między ludźmi i trwają.”

Wprawdzie są to detale, które mogą niekorzystnie zaważyć na opinii wymagających czytelników, mających za sobą mnóstwo podobnych publikacji, które w znacznym stopniu wyrobiły już gust czytelniczy, ale w moim odczuciu nie jest to coś, co skazuje debiut Ani Bellon na porażkę i nad czym młoda autorka nie jest w stanie popracować, by w przyszłości uniknąć zgrzytów. A może być już tylko lepiej, czego Ani i nam, jako czytelnikom, serdecznie życzę.
Uratuj mnie to dobrze napisana historia mówiąca o tym, że kiedy w życiu pojawia się właściwa osoba, problemy wcale nie znikają, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale mając kogoś obok siebie, jest łatwiej sobie z nimi radzić. To opowieść o młodych ludziach, o marzeniach i walce ze strachem, którą polecam wszystkim ciekawskim, wielbicielom gatunku i tym, którzy wierzą, że marzyć, znaczy móc. 

 „A później nauczyłam się wszystkiego od nowa. Pojawił się ktoś, kto przebił się przez wzniesiony przeze mnie mur. Wziął go szturmem i nie pozwolił mi się z powrotem za nim schować. Wszedł w moje życie, śpiewając lekko zachrypniętym głosem o dziewczynie ulotnej jak papierosowy dym”.


THE LAST REGRET SERIES:
l URATUJ MNIE l

______________________________________________________________
Anna Bellon, Uratuj mnie, stron 352,
Wydawnictwo OMG Books, 2016


Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz