#28. Pozwól nakarmić się miłością...

Dla kilku przyjaciółek wieczór panieński ma być przede wszystkim dobrą zabawą i odskocznią od codzienności. Warszawski klub, muzyka, alkohol i dodatkowa atrakcja – losowanie zadań, które ma wykonać każda z uczestniczek. To, które przypadnie w udziale Laurze, przykładnej pracownicy banku, okazuje się wyzwaniem równie trudnym, co ekscytującym. Pocałunek z przystojnym nieznajomym… W ten sposób dziewczyna poznaje Tobiasza, charyzmatycznego muzyka. Wypełnienie zadania doprowadza do niezwykle zaskakującego poranka, a kiepski dowcip Tobiasza wywołuje nieprzewidziane skutki. 

New Adult to taki gatunek literacki, który w ostatnim czasie mocno zdominował rynek wydawniczy i bez skrupułów wysunął się na podium najczęściej czytanych, a co za tym idzie również najchętniej pisanych powieści ostatnich lat, które już niemal z samej definicji gwarantują sukces. Zapewne większość miłośników książek, zaczytujących się w historiach miłosnych, czy obyczajowych, zgodzi się ze mną, że jeśli o NA chodzi, to nieustannie ma się wrażenie, że tak naprawdę wszystko już było, a kolejne pojawiające się na horyzoncie opowieści opierają się na tym samym schemacie i podobnym pomyśle, realizowanym w lepszy bądź mniej udany sposób. Znalezienie nietuzinkowego rozwiązania, które zaskoczy czytelnika nie jest wcale prostym zabiegiem, o ile jeszcze w ogóle możliwym. W tej chwili prawdziwą sztuką jest przede wszystkim nie zmarnowanie potencjału wykreowanej historii i ofiarowanie czytelnikom czegoś, czego nie dał inny autor. Wyzwaniem staje się tchnięcie w daną historię życia i stworzenie bohaterów, którzy owiną się wokół czytelnika niczym pajęczynka, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Nakarmię cię miłością być może dla części z odbiorców stanie się kolejnym New Adult powielającym schematy, w którym nie zabraknie zgrzytów, ale Anna Dąbrowska daje nam to bezcenne coś, którego szuka się w podobnych opowieściach. Losy Tobiasza i Laury to nie jest już fikcja literacka. To życie w najczystszej, namacalnej postaci. Historia, do której scenariusz napisała rzeczywistość, bez bajerowania, koloryzowania i niepotrzebnych słodkości, z bohaterami o skrupulatnie dopracowanych portretach psychologicznych.

„Nie potrzebuję o nim pamiętać. Był tylko prologiem i epilogiem jednodniowej historii, której i tak nie pamiętam.”

Z jednej strony mamy Laurę Danielską. Miłą, słodką i uroczą dziewczynę, bezustannie skrywającą swoją prawdziwą, pełną pasji naturę. Przykładną pracownicę banku, związaną z egoistycznym mężczyzną, który nie zwraca uwagi na jej potrzeby. Spragnioną uwagi rodziców córkę, która ma dość obojętności najbliższych jej ludzi, dla których czas zatrzymał się kilka lat temu. I w końcu to ukryta w swojej skorupie młoda kobieta, nieprzygotowana na niespodzianki, jakie rzuca jej pod nogi los i która żyje spokojnie z dnia na dzień, życiem pozbawionym tego magicznego „czegoś”, za którym desperacko uganiają się ludzie wokół niej. 

„Nie chciałem angażować się bardziej niż do tej pory, gdyż w razie zranienia wolałem zachować resztki trzeźwości umysłu. A miłość zabierała ze sobą wszystko – serce, marzenia, wiarę i nadzieję, pozostawiając pustkę.”

Z drugiej strony konfrontujemy się ze skomplikowaną układanką, jaką jest Tobiasz Karski, a nawet śmiało można powiedzieć, że jego postać to iście wybuchowa mieszanka. Uchodzi za podłego, wulgarnego i apodyktycznego mężczyznę, niezdolnego do uczuć, którego życie ukształtowało na egoistycznego cynika, choć tak naprawdę głęboko na dnie serca skrywa nie tylko upokorzonego małego chłopca, spragnionego bliskości, ale również zranionego do granic możliwości młodego mężczyznę, któremu odebrano wszystko co najcenniejsze. Jednak mimo tej dosadnej, nieokiełznanej i impulsywnej natury, Tobiasz to przede wszystkim charyzmatyczny muzyk o magnetycznym głosie oraz troskliwym i pełnym ciepła wnętrzu, dla którego nuty stały się ratunkiem, a każdy dzień to kolejna bitwa w bezustannej walce toczonej z mocno zakorzenionym w nim strachem.

„Grzeczni chłopcy wędrowali do nieba, niegrzeczni potrafili rozpalać kobiece zmysły do takiej temperatury, że nawet piekło wydawało się za chłodne.”

Co może zjednoczyć te dwie tak różniące się od siebie pokaleczone dusze? Niefortunne zadania i kiepski żart to dopiero początek dla naładowanej emocjami historii, której daleko do lukrowanej love story, gdzie główni bohaterowie oglądają świat przez ogromne różowe okulary i plują tęczowymi Skittlesami. Zarówno Laura jak i Tobiasz poznali naprawdę gorzki smak miłości, który zasiał spustoszenie nie tylko w ich głowach i sercach, ale przede wszystkim w życiu, a mimo to połączyła ich intensywna, mocna i głęboka relacja, pędząca momentami na łeb na szyję, która ani przez chwilę nie ułatwiała bohaterom połapania się we własnych uczuciach. Bronili się przed tym co ich połączyło i równocześnie pragnęli siebie nawzajem.
Zamiast ckliwości i nadmiernej romantyczności dostaliśmy żywą i spójną całość, której dopełnieniem są dwa mocne, niepozbawione wad i konsekwentnie budowane charaktery oraz pierwszoosobowa narracja prowadzona dwutorowo, co pozwala nam lepiej wczuć się w targające Laurą i Tobiaszem emocje i zrozumieć powody ich postępowania, które zawsze było nicią łączącą przeszłość z teraźniejszością. A ta nie była dla głównych bohaterów łaskawa i ani przez chwilę nie zwalniała zawrotnego tempa. I to dosłownie. Już od momentu, w którym przeszłość Tobiasza puka do jego drzwi, wydarzenia sypią się jak domino, jedno za drugim, nie dając czytelnikowi szans na złapanie oddechu. Autorka umiejętnie manipuluje słowami tak, że momentami trudno było nadążyć nad biegiem zdarzeń, by ostatecznie zostawić nas z rozdziawioną buzią. W tej ekspresyjności brakowało mi tylko odrobinę większego rozwinięcia niektórych końcowych wątków, by nabrały większego realizmu i stały się dla czytelnika bardziej przekonywujące (jak relacje z rodzicami Laury), a przy takim rozwiązaniu głównego tematu, o jaki pokusiła się Ania Dąbrowska, wypełnienia stronic tej historii niepewnością i zbudowania napięcia, przez które czytelnik z jeszcze większą niecierpliwością przewracałby strony, czekając na to co będzie dalej. Nie są to jednak elementy, które zakłócają ogólną przyjemność z lektury i mają znaczący wpływ na odbiór tej, bez wątpienia świetnie napisanej powieści. Mój muzyczny głód również nie został do końca zaspokojony, ale ja cierpię na Zespół Niezaspokojenia Muzycznego i zawsze będzie mi mało, więc to się w ogóle nie liczy.  

„Życie jest jak piosenka, kończy się dokładnie w momencie, w którym stwierdziłeś, że chciałbyś posłuchać jej jeszcze raz.”


Na koniec trzeba napisać wprost, że Anna Dąbrowska złożyła w nasze ręce trudną, ale niezwykle prawdziwą opowieść o walce z własnym strachem, bólem i przeszłością, która niczym smoła powoli sączy się przez niewielką szczelinę, by ostatecznie całą swą siłą zniszczyć nadany życiu nowy porządek. To historia poszarpanego przez przeszłość mężczyzny, który potrzebował ukochanej kobiety, do tego by istnieć, nie lękając się patrzeć w przyszłość i historia młodej, trochę pogubionej, dziewczyny, która przy nim zaczęła naprawdę żyć, śmiać się i oddychać pełną piersią, odnajdując w końcu siebie. A w tym wszystkim Autorka subtelnie uświadamia nam, jak wielką krzywdę może zrobić człowiekowi, drugi człowiek. Jak wydarzenia z przeszłości są w stanie zniekształcić nasze postrzeganie świata i jak silny, a jednocześnie przerażający może być strach. Strach przed porzuceniem, ponownym zranieniem i przed miłością, która odchodząc zadaje cios trudny do uleczenia.

Choć nie znam jeszcze pierwszego debiutu Ani Dąbrowskiej, gdzie pod pseudonimem Laven Rose napisała powieść Stalowe serce, drugi nowy start literacki zaliczam do udanych. Nakarmię cię miłością polecam, więc wszystkim miłośnikom gatunku, ciekawskim, którzy niecierpliwie wyczekiwali dnia premiery, czytelnikom znającym pierwszą książkę Autorki, oraz tym, którzy mają ochotę na mocno życiową historię ze scenariuszem, jaki może nam w każdej chwili napisać przewrotny los. 

 „Wszystko dookoła przestało mieć znaczenie, bo najważniejsze stało się to, że jedno serce biło obok drugiego serca w całej tej plątaninie zwanej życiem.”


ZA EGZEMPLARZ DO RECENZJI DZIĘKUJĘ AUTORCE - ANI DĄBROWSKIEJ

___________________________________________________
Anna Dąbrowska, Nakarmię cię miłością, stron 352,
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2016

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz