#17. Jak powietrze - Agata Czykierda-Grabowska

Wierzycie w przeznaczenie, czy jak kto woli w nieuchronne zrządzenie losu i przypadki, które nie zależą od naszej woli? Albo w miłość od pierwszego wejrzenia, która jest jak grom z jasnego nieba? Trafia nas w najmniej odpowiednim momencie i w końcu potrzebuje czasu, żeby rozum dogonił serce, podczas gdy ta druga osoba staje się nam niezbędna do życia niczym powietrze? Niektórzy powiedzą, że takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach o królewnach i rycerzu w lśniącej zbroi, który przybywa by uratować wybrankę swojego serca, a w prawdziwym życiu, w otoczeniu szarej, niekiedy bardzo trudnej codzienności i bolesnej przeszłości, takie baśnie się nie zdarzają. Agata Czykierda-Grabowska swoją powieścią udowodniła jednak, że romantyczne bajki mogą zdarzyć się każdemu z nas, a niezwykłe uczucie jest w stanie połączyć zwykłą dziewczynę i zwykłego chłopaka.   

„Kiedy była z nim, czuła, że nie składa się już z niepasujących do siebie kawałków. Stawała się całością.”

Jak powietrze to historia dwójki młodych ludzi, którzy pochodzą z dwóch różnych światów i których tylko pozornie nie łączy absolutnie nic. Pozornie, bo z czasem okazuje się, że oboje mają za sobą dramatyczną przeszłość i każde z nich skrywa przed światem głęboko pokaleczone serce. Można nawet śmiało zaryzykować stwierdzenie, że autorka pokusiła się w swojej powieści o wprowadzenie mezaliansu, choć przerobiła go trochę na swoją modłę i bezproblemowo wplotła w czasy współczesne. Oliwia pochodzi bowiem z tak zwanego „dobrego domu” - jej ojciec jest cenionym lekarzem i ordynatorem w szpitalu, a jej samej nigdy niczego nie brakowało. Dla postronnych obserwatorów uchodzi za rozpieszczoną pannę, nie mającą pojęcia o prawdziwych problemach, żyjącą na koszt ojca, z przystojnym chłopakiem u boku, prestiżowymi studiami i wieczorami spędzanymi na beztroskiej zabawie w warszawskich klubach. Tak naprawdę jednak to tylko maska i przez lata wypracowana poza, pod którymi dziewczyna skrywa prawdziwą siebie – osamotnioną młodą kobietę, która od lat się nie śmiała.
Dominik z kolei to prosty chłopak mieszkający w obskurnej kamienicy na Pradze, dla którego los nie był nigdy łaskawy. W jego życiu nie ma miejsca na marzenia, czy rozrywki, bo cały jego czas pochłania opieka nad młodszym rodzeństwem, któremu bez wahania uchyliłby nieba, gdyby tylko znał sposób by to uczynić. Los jednak znany jest z tego, że lubi płatać figle i pewnego dnia drogi Oliwii i Dominika krzyżują się w okolicznościach jakim daleko do sprzyjających, a ich skrajne światy z impetem zderzają się ze sobą, by ostatecznie nawzajem się dopełnić. 

Mówi się, że nikt nie powinien oceniać książki po okładce i szczerze mówiąc staram się nigdy tego nie robić, bo nie raz już mile się zaskoczyłam, choć zdarzały się również nieprzyjemne rozczarowania, ale to akurat mało istotne w tej chwili. Mimo wszystko nic nie mogę poradzić na to, że moje pierwsze zetknięcie z książką Jak powietrze skoncentrowało się na wrażeniu jakie wywołała na mnie okładka. Początkowe skojarzenie: delikatna, romantyczna i subtelna. Później przyszedł czas na zgłębienie treści i po skończonej lekturze bez zastanowienia dorzucam jeszcze: UROCZA. 

„Dominik nie wierzył, że może go spotkać w życiu coś dobrego. Nie potrafił spokojnie cieszyć się tym, co mieli, ponieważ w każdej minucie i w każdej sekundzie ich wspólnych chwil czekał na koniec. Nie chciał go, ale i tak na niego czekał, bo tylko to znał.” 

Autorka przeniosła nas w magiczny świat kilku złamanych serc, które nikomu niepotrzebne i opuszczone, do tej pory istniały niewidzialne gdzieś wśród tłumu, a w których mimo bolesnych i wywołujących obawy zadr, wątłym płomieniem tli się tak bardzo ludzkie pragnienie bycia kochanym i dla kogoś ważnym. Serc otoczonych skrupulatnie wysokim, ale bardzo cienkim murem, który czekał tylko na odpowiedni moment i jeden ruch w grze przeznaczenia, by w końcu pozwolić ukruszyć z niego kilka cegieł. To te niewielkie wyrwy wystarczyły, by wywrócić dwa mozolnie poukładane światy kompletnie do góry nogami i zasiać w nich tak potrzebną nadzieję. Oliwia i Dominik to dwie młode dusze, które w obliczu niełatwej rzeczywistości szybko musiały dorosnąć i może właśnie dzięki temu, oboje szybko odnaleźli do siebie drogę, choć i ona bywała kręta, pełna niedopowiedzeń, niejasności i strachu nie tylko przed zaangażowaniem i odrzuceniem, ale również przed tym by nie zawieść tych, na których im zależy. Tych dwoje połączyła bezwarunkowa troska o przeurocze bliźniaki i sympatia pełna uśmiechu, błyskotliwych, zabawnych dialogów, wzajemnego droczenia się i wielu szczerych, ale trudnych rozmów, a z czasem wiążącą ich więź umocniło prawdziwe, młodzieńcze uczucie, które wprowadziło w ich życie spokój i poczucie bezpieczeństwa. Obserwowanie jak Oliwia i Dominik powoli zbliżają się do siebie i uczą siebie nawzajem, próbując na swój sposób zrozumieć i nazwać to co się między nimi dzieje, było z pewnością przyjemną odmianą od wszystkich tych historii, gdzie uczucie spada na bohaterów jak grom z jasnego nieba i wybucha wielkim płomieniem mogącym spopielić połowę globu. W Jak powietrze znajdziemy romantyczną historię pełną subtelności i emocji związanych z pierwszym prawdziwym zakochaniem. Nie brakuje w niej ukradkowych spojrzeń, niewinnych gestów, trzymania się za ręce, głupkowatych uśmiechów, pełnego napięcia oczekiwania na kolejne spotkanie i wykradzionych z codzienności chwil sam na sam, a niewinność, niepewność i czułość z jaką odnoszą się do siebie bohaterowie oczarowują czytelnika od początku do końca.

„Jeśli koś dzieli się z tobą częścią swojego życia, to ten ktoś chce, żebyś pozostał w nim na dłużej.”

Jedyne co mi przeszkadzało to fakt, że autorka do niezbędnego minimum ograniczyła przedstawienie przeszłości Dominika i pozbawiła głębi osobisty dramat Oliwii, a wielka szkoda, bo to w jakimś stopniu ukształtowało ich jako dorosłych ludzi i miało znaczący wpływ na ich zachowanie. Nie jest to jednak coś, co zaważa na ogólnym odbiorze  czy coś przez co historia traci na swoim wydźwięku, to raczej kwestia tego, że ja jestem jak książkowy Sherlock, który ciągle kopie, szuka i dąży do rozwiązania tajemnicy, ze wszystkim co z tym związane. Co prawda tutaj tego nie otrzymałam, ale ten brak z całą pewnością zrekompensował mi humor autorki oraz postać Łysego z bramy i pana Janka, więc wszystko się równoważy.
 
Na słowo podsumowania chcę napisać tylko, że Jak powietrze to romantyczna opowieść, która bez trudu zauroczy czytelnika, a słowa płynące do nas z kart powieści nie są pozbawione swoistej, nienachalnej mądrości. Agata Czykierda-Grabowska na łamach wykreowanej przez siebie historii mówi nam o tym, że najlepsze rzeczy w życiu dzieją się wtedy, gdy się ich nie spodziewamy, gdy o nich nie marzymy i gdy niczego nie planujemy, a w moim odczuciu to przede wszystkim opowieść o nadziei, przeznaczeniu i miłości, która jest jak powietrze i dla której warto zaryzykować wszystko nawet, jeśli nie będzie trwało to wiecznie. Dlatego polecam wszystkim niepoprawnym romantyczkom i tym, którzy mają chęć przeczytać udaną i uroczą love story bez afer.  

„Jeśli dwoje ludzi szczerze się kocha, to nic nie może im stanąć na drodze.”

______________________________________________
Agata Czykierda-Grabowska, Jak powietrze, stron 480,
Wydawnictwo OMGBooks, 2016

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz