#15. Zanim się pojawiłeś i tchnąłeś we mnie życie.

ŻYCIE.
Jedno słowo.
Pięć liter.
A nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wielka siła i jakie możliwości w nim drzemią. W ciągłym zabieganiu i walce szczurów w dżungli jaką jest ten świat, nawet się czasem nie zastanawiamy, czy żyjemy życiem jakiego dla siebie chcieliśmy, czy takim jakiego oczekują od nas inni i do jakiego „zmusza” nas rzeczywistość. Jeśli szczerze kochacie swoje życie, to uwierzcie mi, że jesteście szczęściarzami, jednymi z nielicznych ludków na tym globie, którzy nie narzekają. A tak naprawdę to przecież NASZE życie i to TYLKO OD NAS ZALEŻY jak ono będzie wyglądało i DO NAS NALEŻY decydowanie o nim. Być może niektórzy powiedzą, że nie wszystko zależy od nas. A ja odpowiem, że owszem. Są sprawy, na które nie mamy wpływu, one po prostu się dzieją, bez naszego przyzwolenia. I nie unikniemy tego, ale to co zrobimy z tym później, jaką podejmiemy decyzję i w którą stronę popchniemy swój wózek, to już tylko i wyłącznie nasza inicjatywa. Więc, jeśli mi powiedziecie, że nie wszystko zależy od nas, nie uwierzę Wam, bo z własnego doświadczenia wiem, że jest inaczej, a prawo dokonywania wyboru to luksus, który ma każdy z nas, trzeba tylko znaleźć w sobie odwagę. I żyć.
O tym właśnie chce nam powiedzieć Jojo Moyes...

"Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej, jak się da."

Will Traynor był odnoszącym sukcesy biznesmenem, nieugiętym negocjatorem, chłopakiem z pasją, który żył pełnią życia, chwytał ze świata garściami i spełniał marzenia. Wystarczyło kilka sekund, deszcz i jeden motocyklista by odebrać mu wszystko co kochał całym sercem. Od dwóch lat Will jest sparaliżowany i całkowicie zależny od innych. Dla niego życie się skończyło, świat stał się bezbarwny i kompletnie pozbawiony sensu, tylko, że on wie jak położyć kres swoim cierpieniom i zakończyć otaczającą go niemoc. Obiecał jednak rodzinie czas – pół roku.
Lou Clark jest dwudziestosześcioletnią, ekscentryczną dziewczyną z małego angielskiego miasteczka, która prowadzi zwykłe, niczym szczególnym nie wyróżniające się życie. I jest zdesperowana. Kiedy traci ukochaną pracę w lokalnej kawiarni „Bułka z masłem”, a nad jej głową niczym gilotyna wisi odpowiedzialność za ustabilizowanie rodzinnego funduszu, musi natychmiast znaleźć inną posadę. Jednak to wbrew pozorom nie jest wcale takie proste, gdy nie ma się odpowiednich kwalifikacji, a rynek pracy w małej mieścinie nie rozdaje etatów jak cukierków, więc kiedy dostaje propozycję objęcia stanowiska opiekunki dla niepełnosprawnego, mimo obaw, czy sobie poradzi, przyjmuje ofertę.
Ale Lou nie wie na co się porywa, a Will wcale nie ułatwia jej zadania swoim oschłym, chamskim i grubiańskim zachowaniem, obfitującym w sarkastyczne uwagi. Jednak początkowa niechęć z czasem przeradza się w sympatię, a zdystansowany Will w końcu dopuszcza do siebie zwariowaną dziewczynę, która jako jedyna potrafi naprawdę do niego dotrzeć.
Tak zaczyna się półroczna walka z czasem. Ona ma sześć miesięcy by zmienić nastawianie Willa, a on w tym czasie zdaje się podejmować swoją własną misję – zarażenia życiem inteligentnej młodej dziewczyny, z potencjałem do robienia wielkich rzeczy. 

„- Czasami, Clark, właściwie tylko dla ciebie chce mi się wstawać rano.”

Przyznam się bez bicia, że historia Willa i Lou musiała swoje odleżeć, zanim odważyłam się po nią sięgnąć. Najpierw bałam się, że znów trafię po książkę, którą utopię we łzach i która poturbuje mi serce, a ono już i tak w ostatnim czasie zostało nieźle pod tym kątem skopane. Potem, biorąc pod uwagę marketingowy szum wokół promocji ekranizacji, z Samem Claflinem w roli głównej, bałam się, że mogę się zwyczajnie rozczarować, a wolałam oszczędzić sobie takich przeżyć. Ale teraz? Cóż, po skończeniu lektury dochodzę do wniosku, że zdecydowanie zbyt długo zwlekałam i może zabrzmi to strasznie górnolotnie, ale to naprawdę piękna, mądra, ale zarazem kontrowersyjna historia z mocnym przesłaniem.
 
Jeśli ktoś mi powie, że Zanim się pojawiłeś to romans z oklepanym schematem, to grzecznie mu odpowiem, żeby popukał się w czoło. To nie jest tylko romans, albo może inaczej, to nie jest zwykły romans, to po prostu opowieść o MIŁOŚCI. Nie tylko bezwarunkowej miłości rodziców do potomstwa, czy tej pełnej szacunku, jaką dzieci obdarzają rodzicieli. Nawet nie pełnej rywalizacji i bzdurnych sprzeczek miłości do rodzeństwa, albo takiej, która okazuje się być kompletną pomyłką i źródłem cierpienia. To nie jest też historia wyłącznie o uczuciu, jakie połączyło dwójkę całkowicie różniących się od siebie ludzi, których praktycznie dzieli wszystko, ale którzy stali się dla siebie bratnimi duszami. To przede wszystkim opowieść o miłości do ŻYCIA. Prawdziwej, pełnej pasji i nieograniczonej. Takiej, która wywołuje wilczy głód na więcej, ładuje nam akumulatory i pozwala oddychać pełną piersią, a nie tylko sączyć powietrze przez słomkę. Taka, która daje nam energię; energię, która się w nas gromadzi, powoli buzuje, nie pozwala usiedzieć w miejscu i w końcu desperacko domaga się ujścia. To historia miłości do życia, dla której największą tragedią jest niemoc i fizyczne bariery.

„- Chcę... jeszcze pobyć facetem, który był na koncercie z dziewczyną w czerwonej sukience.” 

Zanim się pojawiłeś to też opowieść o zwykłej dziewczynie, która przez jeden błąd młodości, zamknęła się szczelnie w swojej ciasnej, bezpiecznej skorupie i pozwala by życie przepływało jej przez palce, a jedynym przejawem drzemiącej w niej odwagi jest ekstrawagancki i krzykliwy styl. Tą samą dziewczynę dostrzegł On – sparaliżowany, sfrustrowany własną bezsilnością biznesmen, którego niemiłosiernie wkurza jej bierność i zgoda na nijakie egzystowanie, bo tym według niego stało się jej życie. Ten człowiek, który nie widzi dla siebie nadziei, tchnął w nią życie, otworzył jej oczy na świat, zmusił ją do tego by zrzuciła z siebie ten okropny pancerz, jaki tkała przez lata i pomógł jej zrozumieć kim właściwie jest i dokąd zmierza.
 
W całym tym pierwiastku mądrości, jaki subtelnie wplotła między zdania Jojo Moyes, nie zabrakło inteligentnych złośliwości, błyskotliwych dialogów, zabawnych sytuacji i poturbowanego poczucia humoru, a to wszystko od początku do końca naładowane emocjami, przez które ja płakałam jak bóbr. Pisarka mimo lekkiego pióra porusza naprawdę poważne problemy i kontrowersyjne tematy, które dla większości z nas wciąż są i pewnie długo będą tematem tabu, wywołującym ostry sprzeciw, zupełnie niewymuszenie dając przy tym do myślenia i skłaniając nas do refleksji. Nienachalnie, ale zdecydowanie i bez koloryzowania zwraca uwagę na to jak wygląda życie ludzi niepełnosprawnych. Z jakimi niedogodnościami przy codziennych, zwykłych czynnościach muszą się zmagać, jak trudno jest czasem zorganizować wyjście na spacer, nie mówiąc już o dalszej wycieczce, gdy świat po prostu nie jest przygotowany na odmienność. Moyes odkrywa przed nami rzeczywistość, którą być może większość z nas zna wyłącznie z telewizji, pokazuje, że poruszanie się na wózku to nie jedyna udręka ludzi niepełnosprawnych, bo jest jeszcze ból, nie tylko ten psychiczny, ale przede wszystkim fizyczny, zmęczenie, bezsenność, tony leków, mnóstwo sprzętu, cała masa infekcji i chorób jakie czekają by zaatakować osłabiony organizm i wycisnąć z niego resztki energii.  

„Wiedza to władza, Clark.”

  A więc, zapewne Was ciekawi, czym dla mnie stało się Zanim się pojawiłeś? W zasadzie mogę napisać krótko. Dla mnie to historia o próbie odpowiedzenia sobie na pytanie kim jestem i czego chcę; o szukaniu siebie, odkrywaniu i poznawaniu swojego głęboko ukrytego ja. To historia o miłości do drugiego człowieka tak silnej, że uszczęśliwienie go staje się dla nas ważniejsze, niż nasze złamane serce. To opowieść o tym jak ważna jest obecność w naszym życiu bratniej duszy, kogoś, kto po prostu będzie obok, wspierając nas nawet, jeśli się z nami nie zgadza. Kogoś, kto nas zaakceptuje i nie będzie próbował nas zmieniać, ale pomoże nam rozłożyć skrzydła. To historia która mówi, że każdy powinien mieć prawo do dokonywania wyboru i decydowania o własnym życiu, a to nie do nas należy osądzanie i krytykowanie. To przede wszystkim piękna historia o miłości do życia. Historia dziewczyny, która dostała pół roku, żeby rozbudzić w mężczyźnie chęć życia, a to on nauczył ją, że tylko życie na 100% jest coś warte. 


„Nikt nie chce, żeby mu opowiadać, że się boisz, że cię boli albo że boisz się, że umrzesz z powodu jakiejś głupiej przypadkowej infekcji. Nikt nie chce wiedzieć, jak to jest mieć świadomość, że nigdy więcej nie pójdziesz z nikim do łóżka, nie będziesz jeść tego, co sam ugotowałeś, nigdy nie będziesz trzymać w ramionach swojego dziecka. Nikt nie chce wiedzieć, że czasem, siedząc na tym wózku, czuję taką klaustrofobię, że mam ochotę wrzeszczeć jak wariat na myśl o tym, że spędzę w nim kolejny dzień. [...] Ostatecznie wszyscy chcą szukać w tym wszystkim jasnych stron i chcą, żebym ja też miał takie podejście - urwał.- Chcą wierzyć, że jest jakaś jasna strona.
[...]
- I ja mam być tą jasną stroną? - zapytałam cicho.
- Ty, Clark - spojrzał na swoje dłonie - jesteś jedyną osobą, z która jestem w stanie rozmawiać odkąd wylądowałem na tym cholernym czymś.”

_________________________________________________________
 Jojo Moyes, Zanim się pojawiłeś, stron 382, Świat Książki, 2016
Przekład: Dominika Cieśla-Szymańska
 

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz