#77. Jak cię zabić, kochanie? - Alek Rogoziński

Trzydziestoletnia Kasia ma szansę odziedziczyć ogromny spadek. Jest tylko jeden warunek - musi wysłać na tamten świat niekochanego przez siebie męża. Jak się jednak okaże, nie dość, że jest to piekielnie trudne zadanie, to i ona sama szybko zamieni się z myśliwego w ściganą zwierzynę. Rozpoczyna się komedia omyłek, w której każdy może przez przypadek stać się i ofiarą, i mordercą... 

Jak cię zabić, kochanie? była moją pierwszą czytelniczą przygodą z twórczością Alka Rogozińskiego. Na dodatek muszę się przyznać, że książka swoje na półce odleżeć musiała, w tym przypadku przyszło jej czekać rok. Jak głosi stare przysłowie, lepiej późno niż wcale i oto jestem, właśnie świeżo po lekturze. Spodziewałam się dobrej komedii kryminalnej i dokładnie to dostałam, z czego niezmiernie się cieszę. Szukałam czegoś, co pozwoli mi choć na chwilę oderwać się tego, co zazwyczaj czytam. Nie chciałam dramatów, trudnych New Adult czy romansów, i jak się okazało powieść Jak cię zabić, kochanie? idealnie wpasowała się w moje wymagania.

Co więcej w czasie lektury doszłam do wniosku, że napisanie komedii, na dokładkę kryminalnej, wbrew pozorom, wcale nie jest takie proste. Nie dość, że trzeba skrupulatnie utkać sieć intryg tak, by w rezultacie tworzyły spójną całość, to jeszcze zbudować akcję, która nie zanudzi czytelnika monotonnością i żółwim tempem. Poza tym nie wystarczy mieć poczucia humoru, sztuką jest przelać ten humor, często specyficzny i dość ironiczny, na papier w taki sposób, by to bawiło odbiorców, a ci jak wiadomo bywają różni, podobnie jak różne jest ich poczucie humoru. Jak cię zabić, kochanie? bez wątpienia poradziło sobie z tym zadaniem. Nie wiem, jak sprawa wygląda przy innych książkach Autora, ale tutaj można naprawdę dobrze się bawić i przy okazji nie umrzeć z nudów. 

„Kury domowe w przypadku rozwodu powinno się zarzynać...”

Takim oto sposobem dostajemy dokładnie przemyślaną historię, w której główną rolę gra pewien dość specyficzny testament, napisany przez jeszcze bardziej ekscentryczną babcię. To właśnie ten skrupulatnie obmyślony dokument staje się prowodyrem niecodziennych i mocno nieprawdopodobnych, choć nadal możliwych sytuacji, ubarwionych momentami grozy przeplatanej z zabawnymi sytuacjami i ciętym dowcipem, którego bohaterom z pewnością nie brakowało, niezależnie od tego, w jak beznadziejnej sytuacji akurat się znaleźli. W Jak cię zabić, kochanie? wszystko zdarzyć się może. Morderca staje się ofiarą, zakonnice wcale nie są takie święte, a lekarka zamiast leczyć, ożywia wybrakowane trupy. Nie brakuje pomyłek i absurdalnych zbiegów okoliczności, wybuchów, dziur w ścianach, pościgów prowadzonych zatłoczonymi, warszawskimi ulicami i nieszczęśliwych wypadków, których ofiary miały jednak więcej szczęścia niż rozumu. Skomplikowana sprawa kryminalna, która tka się na łamach powieści już od pierwszych stron, wciągnie w swój wir w mgnieniu oka, a szybka akcja i niespodziewane okoliczności, podkręcą tylko atmosferę i nie pozwolą się nudzić. Z niesłabnącym zainteresowaniem śledzimy losy kilku osobliwych postaci, w tym przede wszystkim Kasi i Darka Donków – głównych spadkobierców, ofiary i morderców w jednym, dwóch perfidnie podrobionych zakonnic, wspomnianej wcześniej lekarki Danusi, groźnego gangstera, który w całym tym cyrku zgarnął zaszczytny tytuł Mistrza Słowotwórstwa, mającego słabość do cudów motoryzacji księdza, który próbujące ratować podupadającą parafię oraz wielu innych osobników, którzy jak się później okaże nie są wcale bez znaczenia. Każdy miał tu swoje pięć minut i każdy wniósł do fabuły odrobinę zamieszania, a niekiedy nawet porządnego chaosu. 

„Kurczę, na lekcjach geografii zamiast słuchać, robiłam pierwsze wytrychy, żeby potem włamać się do pokoju nauczycielskiego i pozmieniać sobie stopnie.” 

Warto nadmienić, że Autor pokusił się również o przemycenie do swojej powieści kilku smaczków, które nadały jej specyficznego charakteru, jak chociażby rozbudowany pod względem merytorycznym wątek kryminalny, w którym nie zabrakło profesjonalnych opisów i slangu znanego tylko podejrzanym typom, odniesień do znanych z telewizji programów i celebrytów skutecznie promowanych przed media. Dopracowana w szczegółach warstwa nie tylko kryminalna, ale także obyczajowa, kilka celnych spostrzeżeń i złośliwych przytyków do otaczającej nas polskiej rzeczywistości oraz smakowite opakowanie w postaci lekkiego, zabawnego i nieco ironicznego stylu Autora, czyni z Jak cię zabić, kochanie? świetną lekturę, którą mimo wszystko traktować należy pół żartem, pół serio.

Podsumowując, Jak się zabić, kochanie? to idealny sposób na relaks w ponure, chłodne wieczory, zwłaszcza gdy zima za oknem odmawia współpracy. Świetnie skrojona komedia kryminalna, w której świat, czasem dosłownie, staje na głowie, nic nie jest oczywiste, a barwni, odrobinę nierozgarnięci bohaterowie, którym nie brakuje ciętego dowcipu, co i rusz wikłają się w coraz bardziej komiczne sytuacje i mordercze zbiegi okoliczności, które zamiast martwić, przyprawiają o salwy śmiechu.
Naprawdę serdecznie polecam.

"- Nie chodzi nam o modlitwę- przerwała stanowczo jego wyliczankę siostra Mary.[zakonnica]- Mamy zupełnie inny plan. Powiedziałabym, że dający większe szanse powodzenia. Choć oczywiście gorliwa modlitwa też nie zaszkodzi. Zwłaszcza, jeśli jesteś wierzący.
- A to siostra nie jest...? - zdziwił się Patrick."

________________________________________________________
Alek Rogoziński, Jak cię zabić, kochanie?, stron 336,
FILIA, 2016

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz