#70. Consolation - Corinne Michaels

Liam nie miał być moim szczęśliwym zakończeniem.
Nawet nie byłam nim zainteresowana.
Był najlepszym przyjacielem mojego męża – zakazanym owocem. Tyle że mój mąż nie żyje, a ja czuję się samotna. Tęsknię za nim i ląduję w ramionach Liama.
Jedna wspólna noc zmienia wszystko. Teraz muszę zdecydować, czy naprawdę go kocham, czy jest dla mnie tylko nagrodą pocieszenia.

Znakomita powieść dla fanek Colleen Hoover. Poruszająca historia, którą pokochały tysiące czytelniczek!
Uzależniająca. Intensywna. Emocjonująca.
To opowieść o złamanych sercach, tęsknocie, słodko-gorzkim smaku zakazanego owocu.
Porywająca. Wzruszająca. Chwytająca za serce.
Tej historii nie zapomnisz. A kiedy poznasz jej zakończenie, będziesz marzyć o tym, aby natychmiast poznać jej dalszy ciąg! 


Do lektury Consolation Corinne Michaels nie zabierałam się długo. Poturbowani życiowo bohaterowie, środowisko naładowanych testosteronem żołnierzy sił specjalnych Navy Seal’s, trudne wybory, dramatyczne wydarzenia, a na dodatek piękna, sugestywna okładka i mnóstwo zachęcających opinii wkoło, czyli dokładnie to, co lubię najbardziej. Nie trzeba więc było mnie specjalnie zachęcać. Kiedy książka w końcu, po długich tygodniach oczekiwań trafiła w moje ręce, wiedziałam już, że nie odłożę jej dopóki nie przeczytam ostatniego zdania, a to, jak zresztą miałam zapowiedziane, dosłownie wbiło mnie w fotel. Co prawda początkowo obawiałam się, że opierając się na tych wszystkich pozytywnych recenzjach atakujących mnie w sieci, stworzyłam sobie w głowie obraz tego, jak według moich wyobrażeń powinna wyglądać ta opowieść, obraz, który w praktyce mocno się jednak rozminie z rzeczywistością, a ja po prostu się zawiodę. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i dzisiaj bez wahania mogę napisać, że to jedna z najlepszych książek tego roku. Emocjonalna, poruszająca, zgrabnie skrojona i z zakończeniem, które sprawia, że galopujące w szaleńczym tempie serce, na moment zamiera. I to jedyna wada tej książki. Na kontynuację trzeba czekać aż do 5 grudnia, a to zdecydowanie zbyt długo. 

„Nie powinnam tego chcieć.
Ale chcę.
Nie powinno mi być tak dobrze w jego ramionach.
Ale jest.
Powinnam kazać mu wyjść i zwiększyć dystans między nami.
Ale nie potrafię.”

Consolation to powieść, w której nikt nas nie oszczędza i praktycznie już od pierwszej strony dostajemy bombą prosto w twarz, a potem wbrew pozorom fabuła wcale nie zwalnia, choć z drugiej strony nie gna też na złamanie karku. Wszystko, czym autorka postanowiła wesprzeć się w pierwszym tomie jest bardzo dobrze przemyślane i jeszcze lepiej opowiedziane, a czytelnik nie ma innego wyjścia, jak na starcie wejść w skórę głównej bohaterki i razem z nią, krok po kroku, przeżywać kolejne życiowe trudności. 

„Liam unosi wzrok, a nasze spojrzenia się krzyżują. Widzę go takim, jaki jest. Człowieka, który zamieniłby się z nim miejscami, ale nie może, więc jest tutaj – dla mnie.”

Filarem tej historii jest oczywiście Natalie. Poznajemy ją w momencie, gdy będąc w ostatnich tygodniach ciąży, wyczekuje powrotu męża, komandosa Navy Seal’s - Aarona. Zamiast niego jednak w drzwiach domu staje przyjaciel rodziny z najgorszą wiadomością z możliwych. Pełen szczęścia i kolorów świat Natalie w ułamku sekundy lega w gruzach, a ją samą odtąd przy życiu i zdrowych zmysłach trzymać będzie wyłącznie nawo narodzona córeczka, Aarabelle. I tak pogrążona w żałobie i głębokiej rozpaczy kobieta żyje z dnia na dzień, bo tego oczekują od niej inni, przywołuje na twarz sztuczny uśmiech i każdego ranka nakłada przed lustrem maskę pod tytułem „wszystko w porządku”, choć tak naprawdę w głębi duszy bardzo cierpi. Wbrew pozorom jednak Natalie nie została wykreowana na infantylną, nudną i wiecznie nieszczęśliwą młodą kobietę, ze światopoglądem nastolatki. Na ogromny plus zaliczam fakt, że główna bohaterka to silna i niezależna kobieta, która pomimo tragedii doskonale wie, czego chce, podejmuje świadome decyzje i konsekwentnie trzyma się raz obranej ścieżki, a wszelkie wahania i wątpliwości jakie ma, wynikają raczej z życiowego doświadczenia i bolesnych wydarzeń, niż charakteru. 

„Patrzę w okno sypialni Natalie i dochodzę do wniosku, że sam muszę pozwolić, aby do mnie przyszła. Nie mogę na nią naciskać. Boję się, że ją do siebie zrażę. Kocham ją i to mnie przeraża. Musi zdecydować, czy jestem tym, kogo pragnie. Nie mam zamiaru być dla niej nagrodą pocieszenia.”

W tym miejscu warto zaznaczyć, że drugiej połowie tej historii nie można absolutnie niczego zarzucić. Liam to kolejny mocny element powieści, bez którego całość z pewnością nie byłaby kompletna i tak przyjemna w odbiorze. I nie jest to wyłącznie kwestia jego czarującej aparycji. Owszem, Liam to przystojny, dominujący i pewny siebie mężczyzna o jasnoniebieskim, powalającym spojrzeniu i surowym obliczu, które czyni go seksownym w dość nienachalny sposób. Na dodatek to typowy żołnierz - twardy, niezłomny, emanujący niebezpieczeństwem i skłonny umrzeć dla wyższego dobra komandos sił specjalnych. Jednak autorka poszła o krok dalej i jakby tego było mało uczyniła z Liama wyjątkowego, ale przy tym wszystkim bardzo autentycznego, pełnokrwistego męskiego bohatera o gołębim sercu. Mężczyznę, który pomimo wykonywanego zawodu w głębi duszy jest wrażliwy, czuły i bardzo cierpliwy. Sposób w jaki Liam traktuje Natalie, jak się o nią troszczy i jak dba o małą Aarabelle sprawi, że ten facet większość, o ile nie wszystkie czytelniczki najpierw oczaruje i uwiedzie, potem mocno zauroczy, a ostatecznie i tak rozkocha w sobie na zabój.  

„Liam leży na kanapie ze śpiącą Aarabelle na piersi. Jej malutka rączka obejmuje jego dłoń. Przytulają się do siebie. Jego wielkie ciało osłania ją, gdy trzyma ją w pasie. Widok łamie mi serce i jednocześnie skleja je w całość. Jestem rozdarta. Jedna część mnie smuci się, że Liam nie jest jej ojcem. Druga część jest wdzięczna, że to Liam.” 

Nie sądźcie jednak, że Corinne Michaels na tym poprzestała i skupiła się jedynie na utkaniu ładniutkiego romansu. O nie. Consolation to coś więcej niż love story. To wysmakowana opowieść o długoletniej przyjaźni, która nie godziła się na chaos i kłamstwa, a która stała się podporą w najtrudniejszych chwilach i filarem dla mozolnej walki o powrót do normalności, próby poradzenia sobie ze stratą i odnalezieniu się na nowo. Historia wyjątkowej więzi, która motywowała do działania, zmuszała do wzięcia się z życiem za bary, zwracała uśmiech i wtłaczała światło do pogrążonego w mroku serca. Powieść będąca świadectwem tego, że czasem wystarczy jeden człowiek, odrobina chęci, zrozumienia i wyrozumiałości, szczypta uporu i wielkie serce, by przywrócić kogoś do życia. To historia poturbowanej przez los młodej wdowy, która uczy się na nowo kochać, przypomina sobie czym jest bezpieczeństwo i jak to jest być kobietą. To też historia nieustępliwego, samotnego żołnierza, który odwiesza swoje życie na kołku, by pomóc przyjaciółce stanąć na nogi i zaopiekować się jej córeczką. I w końcu to opowieść o niespodziewanym, ale głębokim uczuciu, budowanym na zgliszczach dawnego życia i bólu po starcie bliskich,. Uczucia, które walczy o kolejny dzień, nie wywiera presji, daje przestrzeń, pozwala decydować i kruszy mury wokół serca, z pokorą przyjmując to, co zostaje mu ofiarowane. 

„Chcę tego wszystkiego. Kocham ciebie i Aarabelle, ale to ma swoją cenę. Od początku wiedziałem, że to coś, nad czym będziemy musieli pracować. Kochanie mnie wiąże się z ryzykiem i świadomością, że mogę już nigdy nie wrócić do domu.”

Consolation ma wszystko to, co powinien posiadać zgrabny romans, a jednocześnie to, czego ja sama oczekuję od historii, która ma szansę na to, by na długo zapaść mi w pamięć. Wydawać by się mogło, że to książka jakich wiele, a jednak wyróżnia się na tle podobnych publikacji. Nafaszerowana emocjami po krawędzie stron, z wartko płynącą, niepozbawioną niespodzianek fabułą oraz z zaskakującym zakończeniem, pełna bólu, smutku i wewnętrznego rozdarcia, a mimo to piękna, wzruszająca i przepełniona nadzieją, a przy tym, co chyba najistotniejsze, autentyczna i przekonująca. Consolitation to po prostu subtelny, dobrze skrojona na miarę powieść, pełna głębokich przeżyć, realnych problemów i niedoskonałych bohaterów, których nie sposób jest nie pokochać, kibicując im silniej strona po stronie. Corinne Michaels w swojej książce pokazuje, jak wiele można w życiu znieść, że człowiek może podnieść się ze wszystkiego i po wszystkim, i choć nigdy już nie będzie taki sam, może jeszcze zaznać szczęścia. Autorka na kartach swoich powieści w nienachalny sposób udowadnia, że na gruzach dawnego życia, cierpienia i poczucia zdrady można zbudować jeszcze coś wyjątkowego i prawdziwego. Takiego na całe życie, pod warunkiem, że znajdziemy w sobie odwagę i zaryzykujemy. 

„Zaufaj mi, niczego bardziej nie pragnę jak móc cię dotknąć, ale nie dlatego, że chcesz wyrzucić ze swoich myśli Aarona. Chcę, żeby stało się tak, bo nie możesz znieść myśli o tym, że mógłbym cię nie dotykać.”


Podsumowując w kilku słowach, Consolation to poruszająca, subtelna i napisana z finezją historia o utraconej przyjaźni, o honorze, zdradzie i bólu po stracie ukochanych, ale też opowieść o zaczynaniu od nowa, o nadziei, szukaniu swojego miejsca w świecie, o odnalezieniu recepty na szczęście, gdy wcale się jej nie szuka i uczeniu się jak znów kochać całym sobą.
Gorąco polecam! Ale uprzedzam, lepiej czytać, gdy ma się pod ręką kontynuację. 

„(…) Wiem, że stoi przede mną wybór. Albo odejdę od Liama teraz, zachowując to, co zostało z mojego serca, otoczę się murem i będę uważać, kogo do siebie dopuszczam, albo oddam mu wszystko, co mam. Zaryzykuję i skończę z niczym albo znajdę największą miłość swojego życia.”

CONSOLATION DUET series:
l CONSOLATION l CONVICTION l

______________________________________________________________
Corinne Michaels, Consolation, stron 302, SZÓSTY ZMYSŁ, 2017
Przekład: Kinga Markiewicz


Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz