#67. Jutro będziemy szczęśliwi - Anna Dąbrowska

Życie pisze własne scenariusze.
Trzy lata – już tyle czasu Zuza próbuje poskładać swoje życie od nowa, ale w tej skomplikowanej układance wciąż brakuje najważniejszego elementu – jej wielkiej miłości. Adam zniknął bez słowa pożegnania, zostawiając ją samą, ze złamanym sercem.
Kiedy Zuza postanawia zmienić swoje życie, zjawia się Adam. Czy dziewczyna będzie w stanie spojrzeć w oczy ukochanego, który tak boleśnie ją zranił? Czy tajemnica, którą skrywa Adam, stanie się przeszkodą w drodze do miłości?
Jutro będziemy szczęśliwi to książka, która rozgrzeje cię jak ciepła herbata z miodem, cytryną… i gwiazdką anyżu.


Anna Dąbrowska wśród swoich wiernych czytelników znana jest i ceniona za to, że zawsze stawia przede wszystkim na emocje. Co najważniejsze to nie są tylko puste, niepoparte niczym frazesy i piękne hasła, ale Autorka obiecując, wywiązuje się z raz danego słowa. I naprawdę to robi. Budzi w ludziach emocje, żongluje nimi w przemyślanej choreografii i bez skrupułów manipuluje umysłami czytelników. Niekiedy sięga po nietypowe sposoby, ale za każdym razem skutecznie porusza struny ludzkiej duszy i niczym doświadczony wirtuoz prowadzi je przez wszystkie etapy emocjonalne, raz doprowadzając do śmiechu, łez radości i euforii, innym razem do rzewnego płaczu i napadów złości na niesprawiedliwość literackiego losu, w konsekwencji łamiąc kruche serca. Niejednokrotnie przekonałam się już, że Anna Dąbrowska za sprawą autentycznej, życiowej i pięknej w swej prostocie historii, potrafi wstrząsnąć czytelnikiem, zaskoczyć i bezlitośnie szarpnąć wnętrzem, czasami rozrywając je nawet na kawałki. Po lekturze Jutro będziemy szczęśliwi śmiało mogę więc stwierdzić (i nie będzie w tym grama przesady), że Autorka da sobie radę w każdym gatunku literackim, jakiego się chwyci i z pewnością nie raz jeszcze przekuje go w zachwycającą perełkę. Perełkę, która oczaruje i na stałe zamieszka w niejednym domu, zajmując godne miejsce zarówno na półkach, jak i w sercach miłośników książek, niekoniecznie tylko amatorów polskiej prozy. 

„Nie jesteś w stanie zaplanować życia, poskładać go niczym puzzle. Wszystko, co posiada moc w naszym życiu, to chwila. Jeden moment. Dlatego tak ważne jesy, byśmy cieszyli się tą chwilą i zapamiętywali momenty; byśmy często powtarzali, że skoro udało się dzisiaj, to uda się jutro. Byśmy wierzyli, że jutro będziemy szczęśliwi. Ty i ja.
Ty i ja mamy moc, zapamiętaj.”

Historię uwiecznioną na kartach powieści Jutro będziemy szczęśliwi poznajemy z punktu widzenia głównych bohaterów – Zuzy i Adama. Dwójki młodych ludzi, których przed laty połączyło zabawne spotkanie, zimowe spacery zaśnieżonymi alejkami urokliwego miasteczka i w końcu pierwsza, prawdziwa miłość, a rozdzielił przewrotny los i niewłaściwe decyzje. Ich kontakt urywa się na długie trzy lata, podczas których w ich życiu zmienia się wiele, ale tak naprawdę nic. Kiedy Zuza postanawia zrobić coś ze sobą, w końcu zamknąć przeszłość w pudełku, schować je pod łóżkiem i pójść naprzód, Adam ponownie wkracza do jej świata, swoim niespodziewanym, choć długo wyczekiwanym powrotem, wprowadzając w jej życie chaos i rozdrapując wciąż niezabliźnione rany. Adam wraca do rodzinnego miasta by odnaleźć tu siebie, poszukać cząstki tej osoby, którą był kiedyś, zmierzyć się z przeszłością i złożyć się na nowo z miliona rozsypanych kawałeczków, ale czeka go niełatwa walka, zwłaszcza, że miłość jego życia nie zamierza mu niczego ułatwiać. Dogłębnie zraniona i rozżalona Zuza ma własne plany, które nie uwzględniają obecności Adama. Ich relacja przypomina szaloną parabolę pełną napięcia, niedopowiedzeń, braku wyjaśnień, pytań bez odpowiedzi i niewypowiedzianych żali. Czy nauczą się wybaczać i na nowo sobie ufać? Czy tych dwoje ma jeszcze szansę na szczęście? O tym musicie przekonać się sami i gwarantuję, że nie pożałujecie. 

„- A kiedy jest się dorosłym? Jak wtedy pachnie miłość?
- Bezpieczeństwem. A kiedy człowiek robi się stary, miłość pachnie wspomnieniami.”

Całość opakowana jest nie tylko w cudną, klimatyczną okładkę, ale przede wszystkim w prosty, soczysty i lekki w odbiorze język, który zawsze trafia w sedno i odważnie nazywa rzeczy po imieniu. Autorka tym razem pokusiła się o napisanie typowej powieści obyczajowej, ale wciąż niepozbawionej tego specyficznego „czegoś”, co naznacza jej pióro i za co czytelniczy tak cenią jej twórczość. Autentyczność, subtelność i prostotę. Niby tak niewiele, ale uwierzcie mi, że nie każdy potrafi wykorzystać te elementy i nadać im tak ujmujący kształt. Ta książka jest trochę inna niż te, do których przyzwyczaiła nas Anna Dąbrowska, ale moim subiektywnym zdaniem w niczym nie odstaje od poprzednich. Uzbrojona w świąteczny klimat i garść nienachalnych mądrości, które nie są na siłę wciśnięte w sztywne ramy nieciekawego, pompatycznego dialogu, ale sprytnie przemycone i wplecione między wiersze, daje czytelnikowi impuls do samodzielnych poszukiwań życiowych maksym i przekucia ich na dobre rady. 

„Nie chciałem pojawiać się w jej życiu tak szybko, jak huragan i zniszczyć go z siłą tornada. Chciałem ją zaskoczyć i uświadomić w jak najdelikatniejszy sposób, że wciąż mi zależy na słowie „my”.”

Ja też szukałam. I znalazłam.
Dostałam piękną, skromną i pachnącą anyżem historię o wybaczaniu, odzyskiwaniu nadziei i sile prawdziwej miłości. Opowieść, w której Autorka udowadnia, że przy odpowiednich osobach czas właściwie nie ma znaczenia, że kilkuletnia rozłąka niczego nie zmienia i że można zasypać dzielącą ludzi przepaść, pod warunkiem, że się spróbuje i naprawdę tego chce. W nasze dłonie składana jest wartościowa powieść niosąca ze sobą wiele mądrości i prawd, o których istnieniu zdajemy sobie sprawę i choć teoretycznie są dla nas oczywistościami, w praktyce nie są nam już tak bliskie. W codziennej gonitwie i nieustannym wyścigu szczurów tak łatwo jest zapomnieć, że życie to kruchy i bardzo krótkotrwały skarb. Że czasem trzeba nauczyć się odpuszczać sobie to, co niewarte jest naszej energii, a walczyć o to, co stanowi kwintesencję życia. Że największą zbrodnią ludzi jest tracenie czasu na czekanie, że jeśli czujemy, że czegoś pragniemy to należy odważnie wyciągnąć po to ręce, a nie tylko oglądać świat na witrynie z nosem przyklejonym do szyby. Nie patrzeć na to, co wypada, a co nie, tylko mieć odwagę żyć. Czerpać z życia garściami, spełniać marzenia i robić to, co sprawia nam radość, a jeśli los wetknie nam w ręce kwaśną cytrynę, nie stroić min, tylko wycisnąć ją do cna i zrobić z niej lemoniadę. Problem w tym, że nie umiemy cieszyć się z prostych rzeczy, doceniać drobnostek i dostrzegać piękna w codzienności, a przecież każdy dzień jest dla nas darem. Marnujemy czas, nieustannie za czymś gonimy, przegapiając przy tym wszystkie te małe dobre rzeczy, jakie nam się przytrafiają. Ludzie to zachłanne stworzenia, wciąż chcą więcej i bardziej, notorycznie narzekając, że jest za mało, za słabo, niewystarczająco i źle. I co dalej? Czas nie stoi w miejscu, ale my możemy się na chwilę zatrzymać. Wystarczy stanąć w progu pokoju i po prostu zauważyć ludzi. Popatrzeć na bliskich, płynącą z prostych gestów miłość, wyłapać ciepło z promiennego uśmiechu i błysk radości w oczach, docenić obecność, być razem, cieszyć się i znaleźć w sobie pasję do życia, a potem uśmiechnąć się i mieć odwagę, by jutro być szczęśliwym. Prawda, że proste? 

„O miłości łatwo jest mówić, jeszcze prościej na nią narzekać, ale najtrudniej jest ją okazać.”

W tym właśnie tkwi dla mnie istota powieści Anny Dąbrowskiej. Jeśli sądzicie, że Autorka karmi nas mądrościami, na siłę wciskając kolejną łyżkę z życiowymi sentencjami, to muszę z miejsca wyprowadzić Was z błędu. Jutro będziemy szczęśliwi to skromna, ale pełna ukrytych skarbów klimatyczna powieść o tym, co w życiu ważne. Pozbawiona wzniosłości i nadmiernej pompatyczności. Jest prosto i zwyczajnie, a jednak magicznie. Jeśli jesteście ciekawi, sami sprawdźcie. Łapcie ciepłą herbatę z gwiazdką anyżu i dajcie się porwać świątecznemu nastojowi. Co z tego, że w tym roku zimna przyjdzie do Was wcześniej – warto!
Gorąco polecam!

„(…) Uśmiech to radość. Coraz bardziej brakuje jej ludziom. Coraz częściej podążają za pieniądzem, który daje luksus i stabilność życia. Kiedy już go mają, spoglądają w lustro i czegoś doszukują się w swym odbiciu. Wciąż zauważają braki. Poddają się liftingowi twarzy, bo mogą, bo ich na taki zabieg stać. Tak naprawdę jest on zbędny, bo to, czego ludziom brakuje w ich odbiciu to uśmiech. Noszą go na twarzach zbyt rzadko.”

______________________________________________________________
Anna Dąbrowska, Jutro będziemy szczęśliwi, stron 304,
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2017


Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz