#4. Callie, Kayden i ich przypadki według J.Sorensen

 

Niektóre książki pokochałam, bo potrafiły rozbawić mnie do łez i wzruszyć jednocześnie, inne dlatego, że zakochałam się bez pamięci w fantastycznie wykreowanych bohaterach, a jeszcze inne dlatego, że powaliły mnie na kolana szczerą i prawdziwą historią, którą nie sposób jest zapomnieć. Zdarzały się również takie, które nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia i takie, po które sięgnęłam tylko raz w życiu i po których przeczytaniu wiem, że nigdy do nich nie wrócę i to z różnych powodów. Bo okazały się nie być z mojej bajki. Bo przebrnięcie przez nie było tak trudne jak za czasów szkolnych, gdy poloniści wymuszali na nas czytanie lektur, których nie oszukujmy się, żaden uczeń nie lubi. Albo po prostu, dlatego, że zwyczajnie i po ludzku mnie zawiodły. Niezależnie jednak od tego ile razy natrafiłam na pozycję, o której wolałabym jednak nie wspominać, cieszę się z każdej fikcyjnej podróży, jaką odbyłam, bo to nauczyło mnie, że nie można oceniać książki po okładce i kilku słowach zawartych w opisie, a przede wszystkim nauczyło mnie doceniać prawdziwe perełki i niezwykły kunszt pisarski. Z pewnością takim wybitnym unikatem są Przypadki Callie i Kaydena Jessici Sorensen.
 
To kolejna powieść o młodych ludziach po przejściach, zranionych przez bliskich, którzy starają się poradzić sobie z przeszłością i ułożyć swoje życie na nowo, budując swoją bezpieczną i stabilną przyszłość. To jest z całą pewnością książka o czymś i bynajmniej nie mam tu na myśli wyłącznie historii miłosnej dwójki głównych bohaterów, bo to nie jedyny temat, jaki w swojej powieści porusza Sorensen.

„Czasem złe rzeczy dzieją się, bo źli ludzie tak chcą.”

Podziwiam autorki, które mają odwagę poruszać naprawdę trudne kwestie i pochylać się nad istotnymi problemami, z jakimi zmaga się społeczeństwo na całym świecie. Cieszę się za każdym razem, gdy mam okazję obcować z takim twórcą, który naprawdę daje radę udźwignąć poruszaną przez siebie tematykę, co niestety bywa nie lada wyzwaniem, jakiemu nie każdy jest w stanie podołać, porywając się z przysłowiową motyką na słońce. Trzeba jednak przyznać, że Sorensen podeszła poważnie do zagadnienia, koncentrując się na wątku wcale nie w mniejszym stopniu jak na romansie głównych bohaterów, robiąc to przy tym w taki sposób, który emocjonalnie mocno oddziałuje na czytelnika.
 
Głowni bohaterowie to złożone postaci.
Kayden to przystojny, popularny i lubiany sportowiec, wokół którego kręci się mnóstwo ładnych dziewczyn. Wydawać by się mogło, że to pewny siebie, silny i twardo stąpający po ziemi chłopak, z beztroskim i sielankowym życiem, pięknym domem i wzorową rodziną. Jednak za tym nieskazitelnym obrazkiem kryje się brzydka prawda i mnóstwo przerażających sekretów. Pod maską pozorów Kayden skrywa prawdziwego siebie – zagubionego i pokonanego chłopaka, który w milczeniu znosi upokorzenie i ból, jego życie w niczym nie przypomina łatwej i przyjemnej sielanki, modelowa rodzina wcale nie jest taka idealna, za jaką uchodzi, a okazały dom nie ma nic wspólnego z bezpiecznym i ciepłym azylem.
Callie to cicha i spokojna dziewczyna, której dzieciństwo skończyło się w dniu dwunastych urodzin. Po traumie, jaką wtedy przeżyła całkiem odcięła się od świata i od rodziny, która nie rozumie, albo nie chce, zrozumieć jej postępowania. Wycofana, nieufna i zahukana, ogranicza nawet kontakty z rówieśnikami, którzy uważają ją za dziwaczkę, a pod obszernymi ubraniami i mocnym makijażem pogrzebała własne uczucia i cierpienie, o którym nikt nie ma pojęcia.

„27. Pomóż komuś nawet, jeśli o to nie prosi.”

Nieoczekiwanie jednak drogi tej dwójki się krzyżują, a pewne wydarzenie odmienia ich życie. Butny dotąd Kayden, w końcu się poddaje i rezygnuje z walki, nie mając siły dłużej się buntować, natomiast cicha i zamknięta w sobie Callie, na moment wychodzi ze swojej strefy komfortu i staje w jego obronie. Ten jeden moment niezaprzeczalnie splata ich losy, a ponowne spotkanie po czterech miesiącach na tym samym college’u tak naprawdę jest początkiem ich pięknej historii. Ona nie wierzy w szczęśliwe zrządzenia losu. On uważa, że dziewczyna nie pojawiała się w jego życiu bez powodu. Jednak im bardziej Kayden chce się do niej zbliżyć, tym bardziej Callie ucieka i chowa się w swojej skorupie.
 

Dwa oddzielne światy, dwa odmienne charaktery i różne doświadczenia, ale mimo wszystko łączy ich jedno – ból, milczenie i nadzieja na lepsze jutro.
 

Oboje doświadczyli rzeczy, których nigdy nie powinno doświadczyć dziecko. Rzeczy, które są w stanie zrujnować każdego człowieka psychicznie, fizycznie i na poziomie, który jest najokrutniejszy i najtrudniejszy do uleczenia - emocjonalnie. Te wydarzenia wypaliły bezlitosny ślad nie tylko w ich pamięci, ale przede wszystkim na sercu, przez co trudno im się pozbierać, choć starają się radzić sobie z losem w jedyny znany im sposób, który przecież jakoś się sprawdza, ale nie do końca jest skuteczny – cierpią w milczeniu, przez strach i zawstydzenie, które blokują ich przed tym by głośno krzyczeć o swej krzywdzie. Czeka ich, więc trudna i mozolna walka o siebie, własne życie i teraźniejszość, podjęcie najważniejszych decyzji dotyczących przyszłości i ostateczne rozprawienie się z przeszłością. Na wszystko potrzeba tylko czasu.

„Coś jest na rzeczy. Skoro ktoś tak bardzo ci zaufał i zdradził swoje tajemnice, łatwiej i jemu zaufać. Jakby otworzył przed tobą serce i czujesz, że powinieneś zrobić to samo.”

Można by się spodziewać, że jeśli książka zaliczana jest do gatunku New Adult, fabuła będzie się toczyła swoim utartym torem, bez większych rewelacji, ale zapewniam, że to nie jest zwykły romans, a po druzgoczącym zakończeniu pierwszej części naprawdę trudno pozbierać myśli i dojść do siebie. Mimo trudnych tematów i bezpośredniego przekazania, nie da się ukryć, wstrząsającej historii, książka napisana jest lekko, przez co szybko się ją czyta, wbrew pozorom pełna poczucia humoru, a do tego naszpikowana niebywałą ilości emocji, które nieprzerwanie płyną do czytelnika z każdego słowa. Te wszystkie niuanse sprawiają, że całość trafia prosto do naszego serca, porusza je i już w nim zostaje, nie pozwalając o sobie zapomnieć.
 
Przypadki Callie i Kaydena to mocna lektura, która wciąga czytelnika w swój fikcyjny świat, wstrząsa nim, ściska za gardło, manipuluje emocjami, szarpie nerwy, zgniata i w najmniej spodziewanym momencie, bez skrupułów wyciska łzy. W tej książce jest dosłownie wszystko: ból i ukojenie, nadzieja i rezygnacja, miłość i nienawiść, przyjaźń i odraza; bezradność i siła, ciemność i światło, strach i odwaga, śmiech i łzy, cierpienie, wiara, zagubienie, niepewność i w końcu zaufanie. Oraz wiele, wiele więcej, mogłabym wymieniać tak bez końca.
 
To pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy kochają historie o CZYMŚ, a nie tylko trywialne romansidła, o których szybko się zapomni. To powieść z ważnym przesłaniem. O tym jak łatwo skrzywdzić drugiego człowieka, stłamsić go, złamać psychicznie i upodlić, pozostawiając mu blizny na całe życie. To książka o nadziei, przyjaźni, miłości, chęci ocalenia i pragnieniu bycia ocalonym. A przede wszystkim to historia, która uświadamia nam, że wystarczy otworzyć oczy i odważyć się widzieć, a nie tylko patrzeć, by stać się dla kogoś impulsem do walki, albo zwyczajnie po ludzku ratunkiem i pomocną dłonią w chwilach, gdy strach przezwycięża chęć życia. 

Zakończenie pierwszej części pozostawia człowieka w stanie zawieszenia, z wyrwanym sercem, które desperacko potrzebuje poznać dalszy ciąg by złagodzić poczucie rozbicia. Dlatego już teraz napiszę: Jeśli masz zamiar sięgnąć po tę lekturę, miej pod ręką drugą część! Dla dobrego własnego zdrowia i serca. 

„Niesamowite, że rzeczy na zawsze zapadające w pamięci chciałoby się zapomnieć, a te, których kurczowo się trzymasz ulatują niczym piasek na wietrze.”


_______________________________________________________________________
Jessica Sorensen, Przypadki Callie i Kaydena, stron 368, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2015
Przekład: Ewa Helińska

Udostępnij ten post

7 komentarzy :

  1. Przyznam szczerze, że na samym początku zestresowałam się, ponieważ wyglądało na to, że historia Sorensen nie przypadła Ci do gustu... Ale uspokoiłam się, a naprawdę byłam gotowa wykłócać się i iść na pojedynek niczym rycerz w lśniącej zbroi na ratunek damie, w tym przypadku ulubionej autorki i książki.
    Sorensen ma coś w swoim kunszcie pisarskim, że powala na łopatki, powieść aż kipi od emocji! Bardzo mnie ciekawi Twojo opinia na temat drugiego tomu. Swoją drogą w czerwcu, chyba 13, wychodzi pierwszy tom nowej serii właśnie tej autorki i zapowiada się naprawdę obiecująco! :)
    PS Cudowny pomysł ze zdjęciem okładki, a obok tematyczny cytat. Zabiłaś tym moje serce!
    Uściski,

    www.wachajac-ksiazki.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pominęłam bardzo istotny punkt, czyli idealnie trafiłaś z gatunkiem (jak na razie) w mój gust! :D

      Usuń
    2. Cieszę się, że jednak obejdzie się bez "rękoczynów" i tym podobnych :P A tak już całkiem serio, to przecież przy takiej książce moja opinia nie mogła być inna, nie wiem nawet, czy znalazł się do tej pory ktoś, kto miał większe zastrzeżenie odnośnie twórczości Sorensen, a przynajmniej ja się na takową do tej pory nie natknęłam :) W każdym razie, masz absolutną rację i podpisuję się pod Twoimi spostrzeżeniami rękami i nogami, a nawet każdym palcem z osobna :P Ja na szczęście byłam z tych, co to mieli obie części pod ręką, więc udało mi się przeczytać jedna po drugiej, a co za tym idzie, uniknęłam wizyty na kardiologi :P O nowej książce Sorensen już wiem i nie ukrywam, że zacieram na nią łapki :D
      Fajnie, że zajrzałaś i mam nadzieję, że przynajmniej w jakiejś niewielkiej części uda mi się trafić w Twoje gusta czytelnicze, skoro tak dobrze mi do tej pory idzie ;)
      PS. Cieszy mnie niezmiernie, że Ci się podoba, chociaż do zabijania zdecydowanie mi daleko :P
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  2. Czytałam już "Przypadki Callie i Kaydena" i przyznam, że o ile przez dłuższy czas książka wydawała mi się dość zwyczajna, to zakończeniem byłam naprawdę nieźle zaskoczona! Niestety, jeszcze nie miałam okazji czytać drugiego tomu, ale jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się losy Callie i Kaydena :)

    http://k-siazkowyswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba właśnie fenomen w tym przypadku tkwi w tym, że powieść z początku wydaje się właśnie taka jak wszystkie, a dopiero z czasem nabiera pełnego wymiaru i własnego niepowtarzalnego charakteru :)
      Zachęcam, więc do sięgnięcia po "Ocalenie Callie i Kaydena" i to jak najszybciej, póki emocje po lekturze "Przypadków..." nie zdążą opaść. Wtedy całość będzie miała mocniejszy wydźwięk i zadziała tak jak powinna zadziałać na czytelnika od samego początku :D

      Usuń
  3. Jedyne co mi w tej pozycji przeszkadzało, to zbytnie nagromadzenie dramatów. Po skończeniu lektury byłam zwyczajnie przytłoczona, ale jakaż to była emocjonalna pułapka! Dobrze, że drugi tom pojawił się dość szybko, a jeszcze lepiej, że będą kolejne :) Ciekawe tylko, czy Zysk nas zaskoczy i wyda wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie siła i ciężar tego wszystkiego przez co przeszli główni bohaterowie, wgniata w ziemię, ale chyba właśnie tak miało być :)
      Liczę na to, że jednak wyjdą wszystkie, bo ogromnie się ucieszyłam, kiedy wypatrzyłam gdzieś informację, że w kolejnych częściach serii bohaterem ma być Luke, no ale w tej chwili premierę ma mieć książka z historią z zupełnie innej piaskownicy, że tak to ujmę, i ciekawi mnie z czym tym razem przyjdzie nam się zmierzyć, jako czytelnikom.

      Usuń