#7. 'Real' Katy Evans - fenomen, czy niewypał?


 Sięgnęłam po tę pozycję mocno zachęcona przede wszystkim opisem, gdzie praktycznie w kilku zdaniach zawarto wszystko to, co na mnie zadziałało niczym impuls: „Tak, muszę ją mieć!”. Dodatkowo mój apetyt podsycała cała rzesza fanów twórczości Katy Evans, wszystkie te pozytywne opinie, zachwyty nad fabułą i bohaterami, oraz nie ma się, co oszukiwać fenomenalna okładka, która działa na każdą kobiecą wyobraźnię. Piekielnie przystojny bokser to mocne podwaliny do wykreowania naprawdę ciekawej i niezapomnianej męskiej postaci, więc tym bardziej jak najszybciej chciałam mieć tę książkę w swoich łapkach.
 
Miałam naprawdę duże oczekiwania w stosunku do tej historii. Czy Katy Evans im sprostała? Za chwilę się dowiecie.
 
Remington Tajfun Tate to pięściarz, który po wydaleniu z ligi bokserskiej stał się królem walk podziemnych i obiektem niemal szaleńczego pożądania każdej kobiety. Awanturnik, wojownik, samiec alfa z cudownym ciałem i emanującym z każdego ruchu pierwotnym magnetyzmem, podczas jednej ze swoich walk poznaje ją. Brooke Dumas to zawodowa biegaczka, niedoszła Olimpijka, która podczas zawodów ulega kontuzji i traci szansę na spełnienie marzeń. Od tamtej pory szuka innego celu w życiu i pragnie poświęcić się pracy rehabilitantki. W końcu zostaje zatrudniana przez Tate’a by utrzymać jego ciało w doskonałej kondycji i razem z jego zespołem rusza w tournée po Stanach, powoli wsiąkając w cały ten niebezpieczny bokserski krąg. A to wszystko w obliczu rosnącego między głównymi bohaterami pożądania, nieśmiało rodzącego się uczucia, naprawdę mrocznych sekretów, choroby i niepokoju o najbliższych.
 
Według mnie sam pomysł na fabułę oraz nowe, świeże tło w postaci środowiska bokserskiego to fantastyczny materiał i mocny fundament do stworzenia naprawdę dobrej i wyjątkowej historii. Niestety, w moim odczuciu Katy Evans nie podołała wyzwaniu, które sama przed sobą postawiła.

„- Chcę ci powiedzieć tyle rzeczy, Brooke, lecz po prostu nie mogę znaleźć odpowiednich słów. - Opiera czoło o moje i głęboko nabiera powietrza, po czym powoli, wciąż wdychając mój zapach, przeciąga nosem po grzbiecie mojego własnego. - Przy tobie zaczynam się niepokoić. […]Chciałbym puścić ci
tysiąc piosenek, byś mogła pojąć... co czuję...”

Remi to bardzo intensywna i hipnotyzująca postać, która bez wątpienia oczarowuje czytelnika. To typowy samiec alfa, arogancki, do bólu szczery i dominujący jaskiniowiec, który w DNA ma zakodowany instynkt zwycięzcy i zdobywcy. Pełen erotyzmu, trochę dziki, nieokrzesany i ostry, a mimo wszystko słodki i uroczy mężczyzna, który bywa słaby, zagubiony i spragniony zrozumienia. Sposób, w jaki troszczy się o Brooke, jego delikatność i ostrożność w stosunku do niej, sprawia, że czytelnik jest w stanie wybaczyć mu wszystko, pragnie go przytulić i zaopiekować się nim. Nie jestem pewnie jedyną, którą Remi urzekł, ale moje serce skradł determinacją, z jaką walczył o siebie i o Brooke. Uwielbiam sposób w jaki „mówił” o swoich uczuciach, choć nie robił tego wprost i wiem, że utwór Iris zespołu Goo Goo Dolls nigdy nie będzie dla mnie już taki sam.
 
Remi to po prostu skomplikowana, trudna i bardzo zagmatwana postać, a ja takie właśnie lubię najbardziej. Jest jak labirynt, w którym można się zgubić, ale kiedy już się znajdzie właściwą drogę, wcale nie chce się z niego wychodzić. Żałowałam mocno, że autorka nie zdecydowała się prowadzić narracji z perspektywy obojga bohaterów, bo podczas lektury brakowało mi jego punktu widzenia, a z chęcią skonfrontowałabym się z jego zawiłym umysłem.
 
Przykro mi jednak, że nie mogę tego samego napisać o drugiej połowie tej historii, czyli o Brooke. Uważam, że kobieca kreacja to poważny minus w tej książce. Zastanawiałam się nawet przez chwilę czy to kwestia tego, że Evans poświęciła na zbudowanie postaci Remingtona tak wiele energii, wysiłku i kreatywności, że nie starczyło już na Brooke, czy tak po prostu miało być, a ja czegoś nie dostrzegam. Niezależnie od tego jednak, jaki zamysł miała na tę postać sama autorka, fakt jest taki, że panna Dumas nie dorównuje osobowością Remiemu. Brooke zachowywała się jak opętana obsesją świruska, albo co gorsza rozedrgana hormonalnie nastolatka, a ja spodziewałam się zupełnie innej kobiety u boku kogoś takiego jak Tate. Ewidentnie nie miała w sobie tego czegoś. Brakowało jej siły, zadziorności, zrównoważenia i przede wszystkim zdecydowania, którego niedosyt aż bił po oczach, kiedy w kółko się miotała, myślała, co innego, a co innego robiła. Owszem, bywały momenty, gdy gratulowałam Brooke stanowczości i tego, że potrafiła tupnąć nóżką, ale było ich absolutnie zbyt mało, bym mogła tej dorosłej kobiecie wybaczyć durne zachowanie.

„- Słuchaj, nie wiem, na co tak czekasz, ale nie będę twoją zabawką -
mówię ostro.
Ponownie mnie chwyta, po czym przyciąga do siebie i pochyla do mnie głowę.
- Nie jesteś dla mnie grą. Ale muszę to zrobić na swój sposób. Na swój.”

Bezwzględnie to właśnie Remi skradł moje serce i nawet gdybym próbowała, nie zdołam znaleźć w Brooke tyle pozytywów by książka zyskała na swej wartości. Tym bardziej, że kolejną sprawą, która zadziałała tu na niekorzyść to fakt, że autorka całkowicie skupiła się tylko i wyłącznie na teraźniejszości i budowaniu napięcia seksualnego pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Owszem emocje aż wylewały się ze stronic tej powieści, a ja niemal fizycznie czułam chemię między bohaterami, potrzebę bycia blisko, która aż kipiała z Remingtona, frustrację Brooke związaną z jego zachowaniem i wzajemny ból. Co tu dużo mówić, byłam skłonna naprawdę im uwierzyć, bo mnie przekonali. Podobnie zresztą jak bardzo obrazowe opisy walk, do których Evans bez dwóch zdań się przyłożyła. Sposób, w jaki autorka przedstawiła to, co działo się na ringu z udziałem Tate’a sprawiał, że czytelnik czuł się tak jakby siedział tuż pod parkietem i całym sobą uczestniczył w potyczkach dwóch wojowników, widząc na własne oczy ich pot, krew i łzy.
 
Mimo wszystko jednak mam wrażenie, że czegoś bardzo istotnego zabrakło w tej powieści, jakby nie była kompletna. Sięgając przecież po tak poważne tematy jak nieuleczalne choroby i złamana kariera sportowca, Katy Evans powinna więcej miejsca i uwagi poświęcić naświetleniu czytelnikowi przeszłości, która zarówno dla Remiego jak i Brooke była istotnym etapem życia, w taki czy inny sposób doprowadzających ich do tego miejsca, w jakim się aktualnie znaleźli. Zamiast tego mamy w książce mnóstwo frustracji głównej bohaterki i ciągły zachwyt nad Remingtonem, choć to drugie jeszcze byłabym skłonna zrozumieć.
 
Jestem w stanie zaryzykować w tym miejscu stwierdzenie, że Katy Evans po prostu nie wykorzystała w pełni ogromnego potencjału swojej książki. Niezaprzeczalnie brakowało mi akcji i jakiegoś napięcia, które rozniecałoby we mnie ciekawość i głód na dalszy ciąg. Wystarczyłoby tylko zrównoważyć proporcje, dopracować fabułę, skupić się bardziej na rozwinięciu pewnych kwestii i wątków, lepiej przemyśleć sposób wplatania w treść terminów medycznych i przede wszystkim doszlifować dialogi, których było zdecydowanie za mało. Tego właśnie ja oczekuję od dobrej książki, a Real niestety został z tych elementów obdarty i mocno na tym polu stracił. Wielka szkoda, bo być może mam wygórowane oczekiwania, ale spodziewałam się więcej po tej pozycji i chciałabym ocenić ją wyżej. 
 
Pewnie chcielibyście teraz wiedzieć, czy w ogóle warto sięgnąć po tę książkę i czy ja po lekturze jestem w stanie ją polecić? Szczerze mówiąc naprawdę nie wiem. Wszystko zależy od tego, jakich książek szukacie, ale jeśli ja kiedykolwiek sięgnę po kolejne części, to z pewnością wyłącznie ze względu na zagmatwaną postać Remiego.

„Jego ramię podniosło się w zwycięstwie, a ja wstrzymuję oddech w oczekiwaniu, co teraz się wydarzy. Czekam na to, co zawsze robi.
Szuka mnie tymi niebieskimi oczami.
Moja ciało napina się w momencie, gdy kieruje swój wzrok na mnie. [...]
Z połyskującymi oczami wskazuje na mnie, potem na siebie, a potem na postać, która zbliża się przed moje siedzenie. Postać niesie jasną, czerwoną różę.
- Od Remy'ego - szepcze z uśmiechem młoda dziewczyna.”

______________________________________________
Katy Evans, Real, stron 450, Papierowy księżyc, 2016
Przekład: Gabriela Jakubowska 

Udostępnij ten post

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz